Pewność samooceny, a podejmowanie działań o charakterze samoutrudniania
Choć z pozoru informacja ta może wydawać się nieistotna, jest w tej chwili siedem minut po pierwszej w nocy. Za dziewięć godzin i trzydzieści osiem minut rozpocznie się kolokwium, w którym będę brał udział. Jest to bardzo ważny sprawdzian, ja zaś zamiast spać, lub chociażby powtarzać materiał z podręcznika zasiadam właśnie do komputera. Choć może nie jest to najlepsza pora na rozpoczynanie pracy, gwarantuję sobie w ten sposób jedno: dobry nastrój niezależnie od wyników testu.
Porzućmy jednak osobiste dygresje i wyobraźmy sobie pewnego lekkoatletę. Startuje on w biegu na 100 metrów, którego wynik może zadecydować o dalszej karierze sportowca. Jego konkurenci stoją już na bieżni i kończą rozgrzewkę, on zaś nie wyszedł jeszcze z szatni, pochłonięty przypadkową rozmową. Niemal w ostatniej chwili zdejmuje dres i staje w blokach startowych. Nietrudno zgadnąć, że bez rozgrzewki ma niewielkie szanse na zwycięstwo. W sposób świadomy zredukował szansę wygranej. Dlaczego zatem postąpił tak nieracjonalnie?
Klasyczna psychologia społeczna, a także tzw. wiedza zdroworozsądkowa zakładają, że człowiek dąży do uzyskania jednoznacznych, diagnostycznych informacji o sobie i swoim środowisku fizycznym i społecznym. Tymczasem, najnowsze badania empiryczne dowodzą, że w wielu przypadkach ludzie wcale nie zainteresowani poznaniem swoich prawdziwych cech i możliwości; chcą głównie potwierdzenia wcześniejszych wyobrażeń o sobie. Nawet za cenę blokowania diagnostycznych informacji o "ja". Najprostszą metodą niedopuszczenia do siebie rzetelnej wiedzy o poziomie własnych umiejętności i kompetencji jest unikanie wykonywania zadań, których wynik mógłby o nich coś powiedzieć. Jeżeli nie jest to możliwe, istnieje możliwość dokonania manipulacji przy wyborze poziomu trudności zadania. Zamiast zadania o średniej trudności, zazwyczaj adekwatnej do umiejętności, ludzie wybierają zadania najłatwiejsze (zawsze się udadzą), lub najtrudniejsze (dla wszystkich jest oczywiste, że o sukcesie decyduje głównie szczęście). Wyjściem awaryjnym z niechcianej konfrontacji z szansą sprawdzenia swoich możliwości jest ogłoszenie wszystkim (i sobie), że dane zadanie wykonuje się po raz pierwszy w życiu i niejako "na próbę". Jak widać człowiek jest w stanie wymyślić niezwykle pomysłowe sposoby służące niedopuszczeniu do siebie prawdy o samym sobie. Jednym z nich jest samoutrudnianie.
Koncepcja strategii samoutrudniania została opracowana przez dwóch naukowców - Edwarda Jonesa (jednego z klasyków teorii atrybucji) i Stevena Berglasa (psychologa-praktyka, zajmującego się problemami alkoholizmu). Stwierdzili oni, że w obecnych czasach o wartości człowieka decyduje w dużej mierze jego potencjał, a nie rzeczywiste dokonania. Dotyczy to zarówno samooceny, jak i postrzegania innych. Aby czuć się człowiekiem wartościowym wystarczy mieć poczucie, że jest się wystarczająco kompetentnym, aby osiągnąć sukcesy, aby uważać za wartościowych innych ludzi wystarczy uważać, że sukces jest dla nich w zasięgu ręki, o ile tylko włożą trochę wysiłku w jego osiągnięcie. Zdaniem Jonesa i Berglasa ludzie niepewni swoich kompetencji w określonych zadaniach stosują zabiegi pozwalające na zablokowanie diagnostycznych informacji o własnych zdolnościach i możliwościach. Poza wymienionymi wcześniej technikami osoby te mogą tak kształtować swoją sytuację, aby poprzez nagromadzenie obiektywnych przeszkód doprowadzić do zminimalizowania szans na osiągnięcie sukcesu. Utrudniając sobie funkcjonowanie zadaniowe ludzie dostarczają sobie jednocześnie poważnych i wiarygodnych usprawiedliwień ewentualnej porażki. Możemy zatem przypuszczać, że opisany wcześniej sportowiec nie ocenia wysoko swojej sprawności fizycznej i zaniechanie rozgrzewki przed startem co prawda zredukuje jego szansę na zwycięstwo, ale jednocześnie dostarczy łatwego do zaakceptowania wyjaśnienia przegranej: "Jestem dobry, a przegrałem jedynie dlatego, że nie przeprowadziłem rozgrzewki". Tak bardzo widoczna tu strategia samoutrudniania służy do obrony pozytywnego przekonania o sobie na istotnym dla podmiotu wymiarze samooceny kosztem obniżenia własnej wartości na wymiarach peryferyjnych, mniej istotnych. Należy pamiętać, że poczucie wartości może opierać się na sprawności intelektualnej, fizycznej, czy urodzie. Takie cechy, czy zdolności, jak np. punktualność, towarzyskość, czy umiejętność opowiadania dowcipów mogą mieć znaczenie drugorzędne. Stosując strategię samoutrudniania podmiot broni tego, co uznaje za bardzo ważne dla poczucia własnej wartości, np. lekkoatleta broni przekonania, że potrafi szybko biegać. Zarazem jednak podmiot przyznaje się do pewnej słabości na wymiarach peryferyjnych, np. do niepunktualności. Koszt takiej strategii jest relatywnie niski - wady te dotyczą kwestii mało ważnych. Dodatkowo, może być on jeszcze pomniejszony poprzez specyficzną reinterpretację. Nasz sportowiec spóźnił się na start ponieważ prowadził w niewłaściwym momencie rozmowę, której jednak nie mógł przerwać, bo byłoby to niegrzeczne.
To jeszcze nie koniec korzyści płynących z przyjęcia strategii samoutrudniania. Wyobraźmy sobie, że biegacz-gaduła zdobywa jednak pierwsze miejsce w biegu na 100 m. W pełni uprawnione byłoby wówczas wnioskowanie, że jego własne możliwości są większe, niż wynikałoby to z rzeczywistego poziomu wykonania. Widać przecież, że nawet bez rozgrzewki jest w stanie prześcignąć znakomitych rywali.
Po tych wyjaśnieniach możemy sformułować (za Jonesem i Berglasem) definicję strategii samoutrudniania: są nią jakiekolwiek działania lub wybory, które facylitują możliwość atrybucyjnego uzewnętrzniania (lub usprawiedliwiania) niepowodzeń i uwewnętrzniania (przypisywania sobie) sukcesów. Atrybucyjne uzewnętrznianie niepowodzeń można rozumieć albo dosłownie, albo jako przesunięcie lokowania przyczyny z dymensji centralnej, istotnej dla samooceny podmiotu, na bardziej peryferyczną, mniej ważną dla obrazu własnej osoby.
Kiedy już wyjaśniliśmy sobie czym jest strategia samoutrudniania, warto zastanowić się nad związkami pomiędzy pewnością samooceny, a podejmowaniem działań o charakterze samoutrudniania.
Berglas i Jones zakładali, że do strategii samoutrudniania uciekają się ludzie o samoocenie wysokiej, ale niepewnej. Dlaczego właśnie ta grupa? Osoby w pełni przekonane o swoich zdolnościach i kompetencjach nie są oczywiście w ogóle skłonne do postępowania w taki sposób. Z kolei ludzie o niskiej samoocenie nie mają potrzeby korzystania z tak subtelnych, choć pracochłonnych strategii jak samoutrudnianie. Po prostu z założenia wybierają łatwiejsze zadania, lub współpracują z innymi przy rozwiązywaniu trudniejszych.
Co zatem decyduje o powstaniu samooceny wysokiej, lecz niepewnej? Zdaniem autorów stan taki jest następstwem wcześniejszych wydarzeń w życiu danego człowieka, kiedy otrzymywał on często wzmocnienia pozytywne (szeroko rozumiane nagrody), aczkolwiek bez jasnego wyjaśnienia, za co tak naprawdę został wynagrodzony. Osoby takie mogą odczuwać niepewność, że wzmocnienie pozytywne nie jest efektem ich rzeczywistych zasług , lecz racji ubocznych: urody, dawnych sukcesów, statusu członka rodziny, czy grupy itp. Ponieważ w ludzkiej naturze leży dopatrywanie się własnych zasług jako przyczyny otrzymania nagrody, osoby z samooceną wysoką, lecz niepewną, będą celowo prowokować sytuacje, w których uda im się wreszcie zweryfikować własną wartość. Sytuacja przypomina nieco zachowanie pilota, który po długotrwałym korzystaniu z komputera pokładowego zaczyna pikować w dół, aby własnoręcznie wyprowadzić samolot z opresji (o ile zdoła). Analogicznie, ludzie z omawianej tu grupy będą nadużywać alkoholu i lekarstw, niewłaściwie przygotowywać się lub wycofywać z wysiłku, aby umocnić swoje przekonanie o zdolności do sprawowania kontroli wtedy, kiedy to będzie potrzebne.
W swoim klasycznym eksperymencie Jones i Berglas zainscenizowali badania wpływu dwóch rodzajów nowych leków na sprawność intelektualną. Na początku jednak, badani zostali poproszeni o rozwiązanie testów: dla jednej grupy badanych przygotowano test z zadaniami rozwiązywalnymi na średnim poziomie trudności, dla drugiej zaś 1/5 zadań była nierozwiązywalna, a reszta bardzo łatwa. Po rozwiązaniu zadań testy były "sprawdzane" w obecności badanych, których informowano o doskonałym wyniku, jednym z najlepszych spośród dotychczas zarejestrowanych. O ile ci uczestnicy eksperymentu, którzy pracowali nad zadaniami rozwiązywalnymi mogli mieć wysoką pewność, że wynik ten był zdeterminowany przede wszystkim ich zdolnościami, dla pozostałych informacja o sukcesie musiała być w pewien sposób nieoczekiwana i niezasłużona. Ich pewność przekonań o własnych wysokich kompetencjach była zatem niższa. Badani zostali poinformowani, że po spożyciu "testowanych" lekarstw procedura zostanie powtórzona. Co istotne, badanych poinformowano, że jeden rodzaj lekarstw polepsza sprawność intelektualną, natomiast drugi je pogarsza. Badani mieli swobodę wyboru leku, którego działanie mieli rzekomo sprawdzać. Zgodnie z wysuniętymi przypuszczeniami badani z grupy, w której wytwarzano niepewność co do własnych kompetencji, częściej sięgali po lekarstwo pogarszające sprawność intelektualną, niż po polepszające (70% i 13% wśród mężczyzn oraz 40% i 26% wśród kobiet). Wzięcie tego preparatu znakomicie usprawiedliwiało możliwą antycypowaną porażkę, zaś sukces wskazywałby na niezwykłe możliwości intelektualne.
Badania Jonesa i Berglasa nie obejmowały osób z niską samooceną, zarówno pewną, jak i niepewną. Wynikało to z faktu, że zdaniem tych naukowców grupa ta nie stosowała strategii samoutrudniania. Trudno się zatem dziwić, że ich następcy próbowali zbadać, czy pierwotne założenia były słuszne. Harris i Snyder przyjęli, że skłonność do stosowania strategii samoutrudniania jest związania z samooceną niepewną, zarówno wysoką, jak i niską. Udało im się potwierdzić tę tezę (w przypadku mężczyzn) w eksperymencie, w którym badani mieli możliwość przygotowywać się przez dowolną ilość czasu do rozwiązywania zadań, rozwiązując zadania podobne. Ograniczenie wysiłku wkładanego w przygotowanie się do zadania (mierzono zarówno czas, jak i liczbę wykonanych prób)traktowano jako wskaźnik samoutrudniania.
Spośród wielu prac nad samoutrudnianiem warto zwrócić uwagę na badania prowadzone przez Tice i Baumeistera. Wprowadzono w nich dodatkowy element - informację zwrotną między pierwszym, a drugim etapem treningu przed rozwiązywaniem docelowego zadania. W części grupy informacja zwrotna ("Uzyskał Pan bardzo dobry wynik") została przekazana, w pozostałej części nie. Okazało się, że w podgrupie bez informacji zwrotnej osoby o wysokiej samoocenie ćwiczyły w drugim etapie treningu mniej, niż osoby o niskiej samoocenie. Sytuacja odwróciła się po przekazaniu informacji zwrotnej. Taki wzorzec wyników dowodzi, że osoby o wysokiej samoocenie są bardziej skłonne do angażowania się w samoutrudnianie, szczególnie w warunkach wysokiej niepewności co do poziomu osiągnięć. Wnioskując logicznie możemy przyjąć, że także w tym badaniu wykazano stosowanie przez osoby o niskiej samoocenie strategii samoutrudniania - w warunkach "wstępnego sukcesu". Osoby te zachowywały się tak, jakby nie chciały ryzykować utraty wstępnego sukcesu; zredukowanie objętości treningu przed przystąpieniem do zasadniczej części zadania miało na celu zneutralizowanie antycypowanej porażki. Ponieważ brakowało ostatecznego dowodu na prawdziwość przedstawionej powyżej motywacji zmian w długości treningu, Tice i Baumeister przeprowadzili drugi eksperyment. Próbowano w nim znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego osoby o wysokiej samoocenie trenowały krócej niż osoby o samoocenie niskiej, w warunkach braku informacji zwrotnych o wyniku w zadaniach próbnych. Procedura zastosowana w eksperymencie drugim była powtórzeniem wcześniejszej z tą różnicą, że badani nie realizowali zadań próbnych w pierwszej części treningu i nie otrzymywali wiadomości o wyniku. Dodatkową zmienną niezależną była "publiczność"/"prywatność" treningu (jawny pomiar czasu treningu przez eksperymentatora lub jego brak). Wyniki wskazywały, że osoby o wysokiej samoocenie redukowały czas treningu dla celów autoprezentacyjnych, aby zyskać w ten sposób zabezpieczenie reputacji dotyczącej poziomu zdolności. Widać zatem, że stosowanie samoutrudniania jest charakterystyczne raczej dla osób o wysokiej samoocenie, występuje przede wszystkim w warunkach niepewności oraz służy bardziej podwyższaniu własnej samooceny, niż jej ochronie.
Stosowanie strategii samoutrudniania było także badane w kontekście czynników sytuacyjnych. Oparto się tu m.in. na pojęciu globalnej samooceny, składającej się z wyobrażeń na temat własnej wartości w różnych dziedzinach funkcjonowania o różnej ważności. Jak dowiodły liczne badania (Pyszczynski i Greenberg, Shepperd i Arkin, Rhodewalt, Saltzman i Wittmer) uruchomienie strategii samoutrudniania jest znacznie bardziej prawdopodobne, gdy poziom wykonania zadania, przed którym stoi jednostka, jest wskaźnikiem kompetencji w zakresie cech ważnych, niż wtedy, gdy dotyczy cech mało istotnych. Co ciekawe, w innych badaniach, w których wprowadzono dodatkowo publiczną ekspozycję zachowania badanego (Ferrari, Rhodewalt i Fairfield) uzyskiwano efekty odwrotne.
Duże kontrowersje wzbudził określenie, czy strategia samoutrudniania pojawia się przy obronie własnej samooceny w sytuacji publicznej, czy też prywatnej. Zdaniem niektórych badaczy, jak np. Bradley i Tedeschi, ludzkie działania nastawione na obronę samooceny mają charakter wyłącznie autoprezentacyjny. Nie pojawią się one jeżeli człowiek wie, że nikt nie jest i nie będzie świadkiem takich reakcji. Istnieją jednak empiryczne dowody na fałszywość tej tezy.
Do drugiej grupy można zaliczyć teorie zakładające, że człowieka cechuje zarówno potrzeba autoprezentacji, jak i potrzeba ochrony swego "prywatnego" poczucia własnej wartości. Co ciekawe, według Greenberga, Pyszczynskiego i Solomona "ja prywatne" jest tożsame z "ja publicznym", sytuacja prywatna różni się od publicznej wyłącznie liczbą obserwatorów i ich fizycznym umiejscowieniem. Twierdzą oni także, że potrzeba poczucia własnej wartości jest dla podmiotu wartością bardzo ważną, a potrzeba uzyskiwania oznak akceptacji od innych pełni wobec niej rolę służebną. Zostało dowiedzione, że ludzie mogą uciekać się do strategii samoutrudniania w warunkach całkowitej prywatności. Greenberg, Pyszczynski i Paisley przeprowadzili eksperyment, w którym uczestnicy brali udział w teście całkowicie anonimowo. Anonimowość taka nie przeszkodziła w wystąpieniu efektu samoutrudnienia u osób, których skłaniały do tego warunki eksperymentalne. W innym eksperymencie uczestnicy byli także anonimowi, zaś prowadzący zadeklarował, że nie będzie czytał opinii badanych na temat zadania, zawartych w kwestionariuszu. Okazało się, że gdy poziom wykonania tego zadania był istotny dla poczucia własnej wartości badanych, a prawdopodobieństwo osiągnięcia w nim sukcesu relatywnie niskie, uczestnicy deklarowali niewielki wysiłek na wykonanie tego zadania i oceniali, że "nie jest to dobry dzień".
Warto zauważyć, że o ile w warunkach niepublicznych jest rzeczą jasną, że samoutrudnienie ukierunkowane jest na osiąganie korzyści przez samoocenę prywatną, o tyle w warunkach publicznych nie wiadomo, czy opinie i oceny innych są traktowane jako wskazówki tego, jaki podmiot jest naprawdę, czy jest on głównie zainteresowany tym, aby stworzyć swój wizerunek jako osoby dobrej i kompetentnej. Leary, Barnes i Griebel zorganizowali eksperyment, w którym postanowili ograniczyć tę naturalnie występującą niejednoznaczność. Manipulowano przekonaniem badanych a temat tego, kto będzie znał wynik osiągany przez nich w teście. Okazało się, że kwestią kluczową jest wyłącznie to, czy osoba badana spodziewa się zobaczyć sama wynik testu. Ci, którzy tego oczekiwali, ujawniali wyższy niepokój i napięcie niż ci, którzy sądzili, że nie będą mieli takiej możliwości. Bez znaczenia okazał się natomiast fakt, czy ich partner z zespołu będzie znał ich wyniki. Oznacza to, że w omawianym eksperymencie zachowaniami samoutrudnieniowymi sterowała potrzeba ochrony prywatnego poczucia własnej wartości. Uogólniając możemy stwierdzić, że choć obecność innych ludzi może nasilać skłonności do stosowania strategii samoutrudniania, to dzieje się tak prawdopodobnie wyłącznie wówczas, gdy ludzie obawiają się, że negatywne reakcje owych innych ludzi mogą naruszyć ich własne, prywatne poczucie wartości. To bowiem właśnie prywatna samoocena zdaje się sterować podejmowaniem strategii samoutrudnienia.
Jaki jest jednak rzeczywisty wpływ strategii samoutrudnienia na naszą samoocenę. Czy służy ona jedynie jej obronie, czy też pomaga ją podwyższać? Berglas i Jones przyjmowali obie funkcje, w zależności od okoliczności, jednak w swoich badaniach nigdy tego nie sprawdzali. Dopiero badania zespołu Jalie Tucker z Centrum Badań nad Alkoholizmem pomagają zweryfikować empirycznie tę tezę.
Badanych częstowano napojem, który określano w jednej części grupy jako alkoholowy, w drugiej zaś jako bezalkoholowy. Po wykonaniu pewnego zadania informowano losowo badanych, że ponieśli sukces, lub porażkę. Na końcu badano opinie badanych o przyczynach osiągniętego wyniku, oraz mierzono ich samoocenę. Zgodnie z hipotezą Jonesa i Berglasa osoby, które po wypiciu alkoholu poniosły porażkę powinny dokonywać silniejszych niż "abstynenci" zewnętrznych atrybucji wyniku bez uszczerbku dla samooceny. Natomiast ci, którzy po wypiciu alkoholu odnieśli sukces powinni przypisywać go swoim zdolnościom i podwyższać samoocenę. Wyniki w zasadzie potwierdziły hipotezę. W odniesieniu do atrybucji przyczynowej potwierdziły się jedynie przewidywania dotyczące porażki. Jeżeli chodzi o zmiany samooceny zaobserwowano jej wzrost u osób, które uważały że piły alkohol. Także inne badania (Murray i Warden, Mayerson i Rhodewalt) potwierdziły, że strategia samoutrudniania może służyć zarówno obronie samooceny w przypadku porażki, jak i gratyfikowaniu poczucia własnej wartości w przypadku sukcesu.
Problemem tym zajęła się także Diana Tice, która poświęciła mu cały cykl badań. Uzyskane wyniki wskazują, że w warunkach niepewności co do przyszłego wyniku osoby o wysokiej samoocenie stosują samoutrudnianie, gdy uzyskanie sukcesu jest korzystne dla "ja", a doznane niepowodzenie nie zagraża dotychczasowej samoocenie. Natomiast osoby z niską samooceną - gdy porażka jest ewidentnie zagrażająca dla "ja", a z uzyskaniem sukcesu nie wiążą się żadne korzyści dla poczucia własnej wartości. Inaczej mówiąc: jednostki o wysokiej samoocenie stosują samoutrudnianie raczej w warunkach zaktywizowania motywu podwyższania własnej wartości, natomiast osoby o niskiej samoocenie - w warunkach zaktywizowania motywu ochrony poczucia własnej wartości.
***
Jak widać z powyższych rozważań strategia samoutrudniania jest rozwiązaniem uniwersalnym, stosowanym praktycznie przez wszystkich, choć w różnych celach. Jest składnikiem całego wachlarza "oszustw", przy pomocy których dbamy o swoją samoocenę minimalizując straty i maksymalizując zyski. Analizując działanie strategii samoutrudniania trudno oprzeć się wrażeniu, że choć jest skuteczna, to prowadzi do bliskiego celu wyjątkowo krętymi drogami. Ciekawe, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby te ścieżki wyprostować. Ale czym zajmowaliby się wówczas psycholodzy?...
Artykuł jest streszczeniem książki:
Doliński, D., Szmajke, A. (1994). Samoutrudnianie. Olsztyn: Polskie Towarzystwo Psychologiczne.
« wstecz