Czy macie jakieś odkrycia, przemyślenia, przekonania które pomagają lepiej funkcjonować?
Proponuję dać upust wewnętrznemu Paulo Coelho i wypisać je tutaj.
A tak poważnie, lista może być czysto subiektywna.
Nie chodzi o uniwersalne prawdy, tylko prywatne doświadczenia.
Mogę zacząć, żeby zobrazować pomysł:
- nieprzypadkowo na pierwszym miejscu - dojście do tego zajęło mi jakieś 30 lat, i odczuwam to jako swoisty przewrót w postrzeganiu siebie i swojego żywota. otóż kiedyś totalnie nie kumałem idei "odpowiedzialności za siebie". jak temat się pojawiał, traktowałem to jako pierdzielenie, w dodatku napastliwe. no bo jak to? mam tu ciężką depresję, lęki, jestem udupiony w najczarniejszej chujni, i co, to moja WINA? no dzięki, bardzo pomocne. dopiero długo później zaczęło mi świtać, aż w końcu w pełni dotarło, że nie chodzi tu wcale o jakąś winę, tylko o takie wewnętrzne, głębokie przekonanie, kto właściwie powinien mnie z owej chujni wyciągać. i że nie jest to rola ani otoczenia, ani rodziny, ani nikogo bliskiego, ani nawet wykwalifikowanych specjalistów. nope. to wyłącznie moja sprawa. choć oczywiście wcześniej wymienieni mogą być pomocni. brzmi może głupio, może banalnie, może takie rzeczy zwykle odkrywa się w okolicy 7 roku życia. nie mniej, w moim prywatnym doświadczeniu, to jest coś dużego.
- długo wydawało mi się, że ludzie jakoś mocno się na mnie skupiają i jestem stale pod lupą jakby. w końcu udało mi się to zastąpić, jak mniemam bardziej zbliżonym do rzeczywistości, poglądem: ludzie mają na mnie wywalone. każdego przede wszystkim interesują jego własne niezliczone sprawy. i tak jak kiedyś prawie umirałem ilektroć popełniłem gafę, tak dziś w dużej mierze to po mnie spływa. mniej czasu spędzonego na wykręcajacym flaki wstydzie => lepsza jakość życia.
- czytałem kiedyś dużo poradników psychologicznych i trochę latałem na terapię w nurcie CBT. wedle założeń CBT, myśli które pojawiają się w odpowiedzi na różne sytuacje, generują stany emocjonalne. zatem zmianiając sposób myślenia, można wpływać na emocje i zniwelować te nieporządane. jak przeczytałem o CBT, to się wielce podjarałem, że to takie proste, ponoć skuteczne, i nie trzeba leżeć kilka lat na kozetce, tylko powinno szybko zadziałać. jednak moje praktykowanie CBT zdawało się nie przynieść żadnej poprawy - walka z automatycnzymi myślami wydawała się syzyfową pracą, nie dajacą żadnych efektów. a jednak teraz, po latach, czasami łapię się na tym, że udaje mi niekiedy wychwycić i uwalić różne potencjalnie generujące panikę czy doła myśli. zamiast "znowu zjebałem, jak zawsze" mówię sobie po prostu "no, tym razem zjebałem, może się nauczę w końcu". zamiast "i tak się nie uda", mówię sobie "może się uda a może nie uda". wydaje mi się że to nieco pomaga utrzymać równowagę.
- jak zaczynam łapać spinę odnośnie do czegoś odsuniętego w czasie, to sobie tłumaczę, że w sumie mogę nie dożyć, więc głupio się tak nakręcać ;)
...