Czasami sobie fantazjuję, że obca osoba wie jak się czuję. I, że podejdzie do mnie Pan/Pani i powie: "Chłopie ja Cię rozumiem, widzę jak beznadziejnie się czujesz. Ja czuje się podobnie. Chodźmy na piwo, może będziemy kolegami? Może się zaprzyjaźnimy i będziemy trwać we wzajemnym zrozumieniu aby nie czuć się samotnie". Taki chyba narcyzm w połączeniu z biernością.
Nie wiem jak to nazwać. Zawsze marzyłem, że poznam dziewczynę w taki sposób, że ona mnie zobaczy i "ulituje się nade mną". Oczywiście było inaczej i musiałem się sam starać i zabiegać.
Już w gimnazjum mi kolega powiedział: <Tobie to jak kobita sama nie przyjdzie i nie wypnie tyłka sama to sam nigdy nie zawalczysz "o swoje">.
Mam nadzieje że nie posypią się na mnie toksycznie komentarze jak ostatnio.