Z Wojtkiem dzieliło nas 23, praktycznie nawet 24 lata. Kiedy zdecydowaliśmy się być razem, a Wojtek zdecydował się przyjechać do mnie na stałe z drugiego końca Polski były osoby, które źle nam wróżyły ze względu na tę różnicę wieku. Choćby jedna osoba z forum miała takie obawy, mówiła nam o tym. Część mojej rodziny, Wojtka rodziny może też, choć nigdy nie dali tego po sobie poznać. Zresztą nawet jeśli mieli jakieś obawy, to podobnie jak ta część mojej rodziny, która była z początku nieufna, szybko się ich pozbyli. Za to pamiętam, jak ktoś z jego dalszej rodziny, nawet nie krewny, powiedział kiedyś, że Wojtek zmienił sobie żonę na nowszy model. Szeptem, ja to słyszałam, Wojtek nie, później mu to powtórzyłam. To już od dawna było bez znaczenia, ale piszę o tym, żeby pokazać, jak ludzi potrafią być ograniczeni.
Dzieliło nas dużo więcej rzeczy: religia, światopogląd, poglądy polityczne, styl bycia. Można by powiedzieć, że z takich zewnętrznych spraw dzieliło nas praktycznie wszystko. Choć przez ten czas, kiedy byliśmy razem, również i pod tymi zewnętrznymi względami zaczęliśmy się coraz bardziej do siebie zbliżać.
Kiedy tylko Wojtek przyjechał do mnie na stałe, w czerwcu 2007 roku, był osobą silnie (ale nie fanatycznie, bo to ogromna różnica) wierzącą i religijną. Ja wręcz przeciwnie: ateistka i zdecydowana antyklerykałka. Co piątek nie jadł mięsa, w każdą niedzielę chodził na mszę, a ja - jeszcze jak wnosił swoje rzeczy z samochodu do mieszkania - zdjęłam jeden z obrazków ze ściany w przedpokoju i zawiesiłam jego krzyż. Dla Niego, bo sama zawsze żywiłam silną awersję do symboli religijnych (teraz czyjaś eksponowana religijność, o ile jest czyniona wyłącznie na prywatny użytek, zupełnie mi nie przeszkadza - to zasługa Wojtka). Ale z czasem, głównie przez te wszystkie kościelne zbrodnie oraz hipokryzję Kościoła, Wojtek odszedł od religijności, a potem i od wiary.
Ja od Niego nauczyłam się bardzo odpowiedzialności. Dzięki Niemu stałam się też naprawdę dorosłą i dojrzałą osobą, choć gdy się poznaliśmy dobiegałam już trzydziestki. A On dzięki mnie zyskał trochę szaleństwa i poluzował swoje sztywne kratki.
Wiele nas dzieliło, część z tych rzeczy jakoś się dotarło z biegiem lat, ale to, co było najważniejsze od samego początku aż po sam koniec, to niedające się ująć w słowa porozumienie, zaufanie, oddanie. Byliśmy ze sobą organicznie zrośnięci, byliśmy jak bliźnięta syjamskie.
Jeśli kiedyś spotkacie na swojej drodze miłość i poczujecie całymi sobą, że to jest taka osoba, którą choć widzicie pierwszy raz w życiu, to tak jakbyście znali się całe życie, a może i całą wieczność, nie patrzcie nigdy na takie błahostki jak wiek, status materialny, zainteresowania, poglądy, wygląd etc. Poradniki, psychologowie, rodzina, przyjaciele będą Wam mówić, że to ważne. Że gdy nie ma w tym sprawach zgody, to związek skazany jest na porażkę. Może w większości przypadków tak jest. Ale na pewno nie wtedy, gdy to jest ta wielka, największa miłość, jaka zdarza się raz na całe życie.