Dr Ivan |
| Wpis z pamiętnika [20241217]Dr Ivan
Znowu złapałem doła. Nie wiem czy jest jeszcze sens się starać.
Jedna z dziewczyn która mi się podobała, u mnie w akademiku - Basia, okazała się być wojującym antyszczepionkowcem, co dla mnie jest jednym z ostatecznych argumentów przeciw (redflag czy coś).
Jednocześnie inna dziewczyna - Julia, jest piękna i artystycznie aktywna, ale trudno nawiązać mi z nią rozmowę. Zawsze dookoła jest mnóstwo ludzi, to mi też zawadza. Do tego znowu mam wrażenie że mam rywala w postaci chłopaka imieniem Franek. Robili razem projekt w Minecrafcie, bywają razem regularnie w kuchni. Do tego zauważyłem że Julia śmieje się z jego żartów i wydaje się być bardziej podekscytowana w reakcji na jego pochwały.
Może to tylko moja paranoja, ale bardzo mocno odbiera mi to wszystkie siły. Nagle poczułem się jak worek kartofli, niezdolny do składnego poruszenia się. Nie chcę już więcej próbować, nie chcę się narażać. Nie chcę podejmować walki, w której przewiduję jedynie sromotną klęskę. Przez chwilę pozwoliłem sobie na nadzieję, i teraz ponoszę za to bolesne konsekwencje. Choć nic jeszcze się nie stało, to wszystko tylko moja wyobraźnia, moja interpretacja tego co mnie otacza, tego urywku rzeczywistości, który widzę.
Chciałbym wierzyć że mam szanse, że jestem tak samo wartościowym uczestnikiem interakcji z innymi ludźmi. Że mam szansę znaleźć pozytywną odpowiedź. Znaleźć miłość. Ale jedyne co widzę jako zapłatę za wysiłek który wkładam w relacje to strach, niepokój, (anxiety, fear of abandonment). Czuję pustkę, potęgowaną tylko przez poprzednie doświadczenia.
Chciałbym przestać czuć. Opowiadałem dowcipy o lekach "uśmierzających ból egzystencjalny i ten normalny" (chodziło o opioidy). Aż nachodzi mnie ochota żeby spróbować zażyć coś takiego i na chwilę po prostu przestać czuć. Odciąć się od tego wszystkiego co sprawia mi mentalny ból.
Panie Boże... ratuj.
Myślałem już że nie muszę wchodzić w żaden związek, że poradzę sobie sam. Że może z tą myślą paradoksalnie będzie mi łatwiej wejść w jakąś relację. Ale spotykam się z tą samą ścianą którą myślałem że zostawiłem za sobą. Czy po prostu się cofnąłem i wydawało mi się że przez chwilę idę na przód?
Znowu zaczynam płakać, i przestają po chwili, kiedy chcę zapisać kolejne zdanie. Denerwuje mnie to że nie jestem w stanie wypłakać się raz a porządnie. Z drugiej strony nie chcę znowu brzmieć jak zarzynane zwierzę, a wiem że tak właśnie kończę gdy pozwolę sobie na upuszczenie łez.
| Dodano 4 dni temu Wiadomość przeczytana 172 razy |
|