Nie dawali mi wejść do tego chłopaka. Nazwę go na potrzeby tego forum Marcinem. Mnie nie pozwolili ale jego była dziewczyna która go rzuciła 3 lata temu i się do niego nie odzywała przez ten czas może do niego przychodzić i trzymać za rękę.
Więc zrobiłem głupotę. Podałem się za brata Marcina i wpuścili mnie. Zobaczyłem chłopaka podłączonego do aparatury który się dusi. Mózg nie pracuje. Kazano mi się z nim pożegnać.
Oczywiście wszystko się wydało i mialem opierz od ordynator. I mam przestać o tym myśleć takie zalecenie.
A wiecie jakie jest rozwiązanie na moje myśli samobójcze? Pójście na oddział zamknięty.