Czekalam na majowke, hotel oplacony,dzieci ciesza sie na basen. Pogoda piekna. Dojechalismy na miejsce. Komunikacji z mezem zero. Ma nowe auto wiec rodzine m agdzies (ostatni urlop rodzinny 5 lat temu). Siedzi w aucie non stop. Dzieci sie kloca a ja rozstrzgam spory i orgabizuje jedzenie bo ciagle glodne. To samo co w domu tylko inna sceneria. Siedze sama i mam dosc. 5 lat temu bylo dokladnie tak samo. Jestem zdolowana ze zadnego postepu nie zrobilam w tym czasie. Stoje w miejsc. Chce rezerwowac pociag na jutroninwracac sama. Ale w obliczu oatatnich wyddarzen z piskleciem boje sie ze znowu durna decyzje podejme. Co robic? Nie chce mi sie znowu walczyc o to zeby urlop sie udal. Wszyscy majangdzies a ja bede scalac na sile.