Księżyc to kapryśny aktor na scenie niebie, raz pojawia się jako skromny rogalik, jakby się chował ze wstydu, innym razem rozlewa się w pełni, okrągły i bezczelny w swoim blasku. To nie on się zmienia, to tylko światło go zdradza, odsłania kawałek, potem całe ciało. Trochę jak my: czasem pokazujemy tylko ułamek siebie, a czasem wychodzimy na świat w całej nagości, i wtedy już nie ma dokąd uciec.