... w wielkim skrócie.
Od półtora roku moje życie, jest jak koszmar...
Facet, nie mogę go nazwać mężczyzną, z którym jestem "związana", okazał się alkoholikiem i damskim bokserem.
Według niego picie od 4 piw dziennie, czasami mieszanie z wódką, to nie alkoholizm. Zdarza mu się, że nie pije np. 2 dni. Chowa w różnych miejscach butelki, puszki, puste lub pełne. Na początku nie tknął ani mnie, ani kropelki alkoholu przez 2 miesiące i tym uśpił moją czujność.
Teraz to wszystko jest na porządku dziennym. Picie, wyzywanie, bicie.
Bardzo mnie wyzywa. Od dziwek, dupodajek, kurw, szmat, że mam pizdę jak studnia bez dna, łajz, tufta, szkandarłachu. Dodaje jeszcze epitety, pierdolona, jebana itd. Nie jestem w stanie ich spamiętać. Bardzo też "wjeżdża" na mój wygląd. Wg niego jestem facetem, co ma chuja między nogami, owłosione ręce, plecy, baki, pizdę, nogi. Mówi o mnie anorektyczka, suchodrypiec, nie mam dupy, ani cycków.
Wyrwał mi z głowy włosy i to, tak mocno, dwukrotnie. Za pierwszym razem w miarę szybko odrosły. Za drugim już nie. Moja mama jak mnie zobaczyła od razu na to zwróciła uwagę. Potem myślała, że może prawdy jej nie mówię w związku z moją chorobą i przyjmuję chemię, dlatego włosy wypadają tak mocno. A tutaj przyczyna jest inna. Straciłam także paznokcie. Od uderzenia mi się rwały przy samej skórze, a, że miałam je utwardzane, to odpadały, trafiłam do dermatologa.
Chodzę z siniakami, poobijana. Też mu oddaję bo się bronię. Pluje na mnie, strzela z otwartej dłoni, szczypie, dusi, po głowie uderza z pięści, po plecach, kopie, wykręca palce, bije po brzuchu. Po prostu traktuje mnie jak worek treningowy.
Nagrywa mnie, kameruje, prowokuje. Grozi. Zastrasza. Manipuluje.
Co orawda on jest właścicielem auta, ale to ja tankuję go, a on mi czasami zabiera kluczyki, nie mogę jechać nigdzie itd. A do pracy nie zawsze mam jak autobusem dojechać. Miałam kupić jakieś małe auto na dojazdy, aby się od niego uniezależnić, ale nie mam już żadnych oszczędności bo przez niego je straciłam. Mieszkam poza miastem...
Obkupiłam go. Zabierałam w różne miejsca, bo nie był prawie nigdzie, dawałam na auto i tak moje oszczędności poszły...
Wiele razy przyłapałam go też jak pisał z innymi kobietami.
Od listopada zeszłego roku praktycznie, to ja utrzymuję dom. On pracuje w budowlance, a tam różnie bywa, czy to pogoda, czy niepogoda. Na umowie najniższa krajowa, u prywaciarzy różnie jest. W lutym musiałam zapłacić dwa razy. Raz za wynajmowane mieszkanie (do końca lutego była umowa), a druga opłata, rata kredytu. Wzięłam kredyt na mieszkanie. Teraz mam ją aż ok. 1800 zł. przy moich zarobkach ok. 2600. A gdzie jeszcze inne opłaty. On od połowy czerwca do końca sierpnia był na L4. Miał z oczami problem. Twierdzi, że to moja wina. Szukałam nowej, lepiej płatnej pracy. Uzupełniłam swoje CV i znalazłam.
Przez niego nie jeżdżę już na rowerze. Nie czytam książek, nie wyjeżdżam.