Jest jeszcze Św. Augustyn: aborcji nie można nazwać morderstwem "jeśli się ma do czynienia z czymś jeszcze nieuformowanym, będącym na etapie jak gdyby czegoś żyjącego, lecz bezksztaltnego", a płód, wg ówczesnej wiedzy, duszę "nabywał" po 40 dniach od zapłodnienia (może Brygida się w tych ramach czasowych zmieściła?). Do tego KK zaczął nakładać automatyczną ekskomunikę za aborcję dopiero od 1869 roku, to dość późno jak na prawie 2tyś historię Chrześcijaństwa.
Więc chyba możemy się zgodzić, że choć stosunek do aborcji był w KK raczej zawsze negatywny, to już ciężar tej "przewiny" znacznie zmieniał się na przestrzeni wieków.