najgorsze są poranki.
zanim jeszcze kawa rozpuści kilka tabsów. powoli, leniwie zaczyna krążyć ich zbawienne działanie.
umyć się, ubrać, iść do pracy. rutyna.
przetrwać 8 godzin. lubię moją pracę. lubię niektórych ludzi.
rozmowy o niczym. na te kilka godzin dają wytchnienie nieustającym myślom "o czymś".
dlaczego świat staje się złym miejscem? dlaczego w ludziach jest tyle agresji? dlaczego tak trudno pojąć, że prosta zasada może uzdrowić?
"żyj i pozwól żyć innym". nie narzucaj, nie zmuszaj. wyraź własną opinię, ale szanuj odmienne zdanie. nie krzycz, nie pluj, nie zatruwaj.
bądź dobry przede wszystkim dla siebie. to pomaga być dobrym dla innych. doceń chwilę.
wczoraj byłam na długim spacerze w parku. spadł na mnie kasztan :) boli, nawet mam małego guza, ale zabrałam go ze sobą. nadałam mu znaczenie, wybrał mnie, teraz jest moim kumplem.
efekt pollyanny.
czytałam pollyannę będąc dzieckiem. i chciałam być jak ona. myślę, że w jakiś sposób się udało.
daję sobie prawo do popełniania błędów. błąd nie jest porażką, jest nauką, szansą na poprawę i tym samym na rozwój. truizm? oczywiście. ale również droga, wcale nie taka trudna.
od pewnego czasu moja mama choruje. ma swoje lata, dopadła ją starość. różni lekarze.
bardzo bała się pierwszej wizyty u psychiatry... "mami, psychiatrów to ja łykam jak pelikan świeżą rybkę, jestem przy tobie"...
kiedyś to ona roztaczała nade mną parasol ochrony i troski. teraz moja kolej.
wizyta u okulisty, zniecierpliwiony lekarz, lekko podniesionym głosem: "no niech pani tak nie mruga!"
mama się wystraszyła. powiedziałam mu, że proszę nieco grzeczniej, że my na chwilę wyjdziemy, i wrócimy po następnym pacjencie. mama przestała drżeć, wróciłyśmy do gabinetu i to już była zupełnie inna rozmowa "no dobrze pani Zofio, spróbujemy jeszcze raz, tu broda, czoło do ramki i staramy się nie mrugać". a to dopiero początki naszych medycznych podróży.
boję się, że ilość i waga odpowiedzialności mnie przytłoczy powodując powrót do najgorszej wersji siebie. że będę bała się obudzić, bo "nie dam rady".
lubię swoje życie. swoją samodzielność i niezależność wypracowywaną latami.
zbudowałam mur, który teraz muszę nieco skruszyć, by chronić mamę. muszę dopuścić do siebie różnych ludzi, żeby ona miała godną starość i spokoje znikanie.
i wiem, że pollyanna mi w tym pomoże, tylko muszę to wszystko na spokojnie przetrawić. dać sobie trochę czasu na oswojenie się z sytuacją.
ech... dzisiaj mam wolne, leki już działają. pora na drugą kawę. ogarnę siebie i kuchnię, zrobię zakupy, jakiś obiad, który zaniosę do mamy. dawno nie jadłyśmy razem.
to będzie dobry dzień.
___
dees