Po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego czuję, że powoli zaczynam się składać. Każdy dzień jest jak drobny krok w stronę siebie, jeszcze chwiejny, jeszcze niepewny, ale coraz bardziej mój. Powoli uczę się oddychać normalnie, powoli pozwalam światu wnikać do mojej codzienności, jeszcze z lękiem, jeszcze z ostrożnością, ale z małą iskrą nadziei, że mogę tu wrócić na własnych nogach.