Lisamona.
Ostatni spam.
Widocznie jedna kropla za dużo dawno temu przelała czarę, skazując mnie na porażkę już wtedy. Czułam to. Wiedziałam, tak czułam. Ale wbiłam sobie głupoty, że może jednak wygram z tym wszystkim. Uwierzyłam, że mogę żyć w Matrixie z innymi, że da się to wszystko zmienić, że dla mnie też jest jakaś kropla szczęścia. I wtedy, sądząc, że sobie poradzę odważyłam się mieć dziecko. Teraz każdego dnia myślę, jaką krzywdę zrobiłam temu dziecku...
Wiem, że nie da się mnie naprawić. Muszę tylko zebrać siły, żeby dalej udawać i płynąć z tym nurtem. Wiele już nie zostało...
Może gdyby choć jedna z tych rzeczy się nie wydarzyła... Może gdyby choć raz był ktoś...
Już za późno.
Nauczyłam się, że zawsze czeka na mnie rozczarowanie. Co sprawia, że ciagle jakoś to ciągnę? Becząc z rozpaczy myję kibel, a potem wycieram twarz i idę się uśmiechać do ludzi.
Mam 2 dni samotności. Mogę sobie beczeć do woli, bez stresu, że zaraz ktoś się będzie dobijać do kibla. Gdybym wierzyła w jakichś bogów, już bym pewnie przestała. Nie ma niczego cennego w tym wszystkim, co wybeczałam. Jest tylko nieskończona samotność.