Przełamałem wstyd i zadzwoniłem na linię Anonimowych Seksoholików. Dostałem numer do wrocławskiego "kontaktu", umówiłem się na miting, ale było mi wstyd tam pójść. Wstyd mi, że mając prawie 40 lat mam zrujnowane życie osobiste, a zawodowo nic nie osiągnąłem. Wstyd mi, że kiedyś byłem stypendystą premiera, świetnym uczniem, dobrym studentem, a tak wyszło.
Kilka tygodni temu rozmawiałem z pisarką z Wrocławia, którą zagadałem podczas targów w Hali Stulecia. Wstyd się przyznać, ale od początku chciałem ją przelecieć. Zaprosiła mnie do siebie, poszliśmy na spacer. Myślałem, że mało co będziemy rozmawiać, a ona mówiła cały czas. Powiedziała o jakimś koledze z dawnych lat, że spodziewała się, że zobaczy go kiedyś na liście 100 najbogatszych Polaków według Forbesa, a on skończył w związku z jakąś narkomanką i jest alkoholikiem. To był jeden z pierwszych impulsów.
W tamtym roku organizowałem spotkanie klasowe ze szkoły średniej. Widzieliśmy się po raz pierwszy w większym gronie od 17 lat. Dobrze, że seksoholizmu nie "widać", jedyna pociecha. Mam też zaburzenia osobowości, to już da się zauważyć. Zawsze mogło być gorzej. Przynajmniej fizycznie jestem bardzo zdrowy, a mogło być przecież różnie.
Facet z wrocławskiej grupy SA napisał mi w SMSie, że kiedy człowiek sięga dna, prosi o pomoc. Odpisałem, że nie jestem słaby, nie potrzebuję pomocy, jestem singlem, radzę sobie w życiu. Nie uważam się za kogoś słabego, przeciwnie, moim zdaniem jestem silny psychicznie. Skomplikowana rzecz z tą słabością i siłą.
Chcę się przełamać i pójść na miting SA albo SLAA (Anonimowi Uzależnieni od Seksu i Miłości), tylko że wstyd mi. Wstyd mi za przeszłość, wstyd mi za to, jaki jestem, co robię, jak się zachowuję. Sformułowanie "jestem chory" jest trudniejsze niż "jestem świnią/zboczeńcem/dewiantem itp.", bo choroby można leczyć, a cech charakteru nie.
Nie mam myśli samobójczych, jest mi po prostu wstyd. Chcę się przełamać i zacząć chodzić na mitingi i terapię, nie chcę spędzić reszty życia w taki sposób, jak ostatnie kilkanaście lat, czyli zmarnować czasu.
Kiedyś udzielałem się tutaj regularnie. Chciałbym przeprosić wszystkich za swoje dawniejsze zachowanie.
Kilka dni temu oglądałem film "Między nami seksoholikami". Film z 2012 roku, ale wtedy bym nie zrozumiał. Nawet teraz są momenty, kiedy zaprzeczam, racjonalizuję. Nie chcę sobie zmarnować życia do końca. Kilka lat temu dawna znajoma napisała mi coś takiego - "Za kilka lat obudzisz się z ręką w nocniku. Jeśli nic nie zmienisz, będziesz pieprzył własną rękę i kobiety i zostaniesz zupełnie sam".
A teraz pozostaje przełamać wstyd i pójść na miting/terapię i powiedzieć to i kilka innych rzeczy żywemu człowiekowi na głos.
Napisanie (przyznanie się) to jakiś tam pierwszy krok.