 abnormal | 
|
 Nie jestem.. abnormal
 gotowa na odejście mojego przyjaciela. Bruna. Labradora.
11 lat. Niedawno okazało się, że ma 'cos' 4 cm w okolicach gruczołu krokowego. Dostal leki na kilka tyg. W pn mamy jechać na kontrolne usg. Dzisiaj przestał jesc, tabletek nie zjadł, nie może się załatwić, jest taki... smutny, słaby...
Nie chce myśleć o sobie. Nie myślę. Ale moje ciało nie daje mi normalnie żyć. Serducho wyskakuje z klatki.
Jest mi podwójnie zle, bo nie mam Go przy sobie. Mieszka u moich rodziców.
Jeszcze kilka miesięcy temu wyglądał, jak duży szczeniak.
Tak szybko się wszystko dzieje..
Boję się poniedziałku. Boję się jutra. Boję się teraz..
Za dużo składa mi się w czasie. Z Brunkiem słabo, moja J. walczy z wirusem, gorączkuje, moja siostra w każdej chwili może urodzić, ja za 2 tyg mam zacząć pracę, miałam się do tego przygotować, nauczyć się podstaw tego, co mam robić, przypomnieć sobie dużo... Kregoslup daje mi 'po dupie'.
Użalam się?
Za mocno to wszystko czuje. Nie nadaje się do tego życia...
Taki moj ot, po długim czasie. Inny. Dużo się zmieniło.
Ale nie wiem, czy na lepsze.
Jeśli ktoś przeczytal, to proszę o kciuki w poniedziałek rano. Bruno potrzebuje siły. Bardzo. Bardzo. | Dodano 13 dni temu Wiadomość przeczytana 381 razy |
|
