Mam podobny problem. W pracy siedzę sama w biurze, a od dwóch lat w zasadzie już z nikim tam nie gadam właśnie dlatego, że nie ma wspólnych spraw i obowiązków. Kiedy były wspólne obowiązki, to przynajmniej mogłam wyjść z biura, pójść do kogoś ze sprawą i się wtedy jakieś słowo przy okazji zamieniło. A teraz...? Nic, zero kontaktu. Na dodatek moja praca jest przez większą część miesiąca monotonna i odmóżdżająca. Naprawdę idzie zwariować w tej ciszy, przy robocie, która nie wymaga myślenia... A na wspólne przerwy do stołówki nie chodzę, bo nie jestem w stanie wytrzymać wśród czterech czy pięciu głośnych, ekstrawertycznych osób, które się wydzierają.
Z jakimś hobby po pracy też ciężko, bo ja jednak zbyt zamknięta w sobie, żeby być w większej obcej grupie. Kiedyś przez kilka miesięcy chodziłam na jogę, no ale potem stamtąd zwiałam, bo dziewczyny właśnie wszystkie wygadane, na dodatek większość bardzo dobrze się już od kilku lat znała, więc czułam się tam jak na doczepkę. Zastanawiam się, czy można znaleźć jakąś grupę, gdzie by były na przykład trzy osoby, a nie kilkanaście...
Też bym chciała coś z tym zrobić i też nie mam zupełnie pomysłu, co...