Ten dzień mnie po prostu boli, takie beznadziejne uczucie.
Wyszłam z rana z domu w nowej sukience, tej co ją sama ostatnio uszyłam. Chciałam się Wam chwalić (bo w realu już nie mam komu), że wiskoza na sukienkę bomba, że w taki upał w ogóle nie czuć jej na skórze, ale wróciłam już w podłym nastroju, już mi się nic nie chciało. Byłam wściekła i bezsilna. Nic się wielkiego nie stało, żeby nie bylo, żadna tragedia, ot taka się malutka poczułam, bezwartosciowa i właśnie bezsilna, bez kontroli, bez możliwości decydowania tu i teraz, z koniecznością zdania się na inne osoby, które mogą mnie miec kompletnie w zadzie.
No nic, dzień jak codzień. Może jutro będzie lepiej.