W sumie średnio rozumiem świętowanie czekogolwiek. Im starsza jestem tym bardziej nie lubię świąt i nie mam ochoty na żadne zmiany scenariuszów (w tym scenografii) związane z nimi. Ale to to chyba pikuś, nie znoszę też urodzin i imienin. Nie lubię jak mi się składa życzenia, czuje się nie swojo i wszystko to dla mnie takie na siłę, i bez sensu. Gorzej, że podobne podejście mam do urodzin dzieciaków. Tzn. ze względu na to, że to jeszcze małe smrodki, to co roku cos tam robimy, ale np. odwiedzają nas dziadkowie w okolicy ich urodzin, niby nie specjalnie na urodziny, no ale pewnie gdybym była normalana, to bym kupiła jakiś torcik, świeczki, pierdółki, a tak radośnie mam tylko ciastka i kawę.