Gnebie się już ponad 20 lat. Nie okazywano mi ani przytuleń, ani czułych słów. Nie byłam radosnym dzieckiem. Już w wieku 8 lat kłębiły mi się myśli co tu robię. Komunia to było święto, ja naprawdę wierzyłam, że jakiś Jezus mnie kocha. W wieku 11 lat płakałam na durnych telenowelach o miłości widząc czule gesty. Zylam jakby obok wszystkiego bez emocji. Popłakując w ciszy. Najgorsze czasy to chyba od 15r do 25r życia. Nie rozumiem oni musieli mnie nie chciec. Przecież przyrodniemu bratu, który pił i awanturował sie codziennie dawali wsparcie. Mam 35 lat i nic w moim życiu takie jak ma być. Mam pracę gdzie jestem okropnie traktowana. Wciąż wspomnianą mężczyznę, który mnie ponizal choć to było 5 lat temu. Widząc go ręce mi się trzęsą. Mam głód milosci, ktorej nikt mi nie da. Coraz mi ciężej żyć.