Wędruję sobie po województwie śląskim, czasem sąsiednich, najczęściej szlakami, nizinne nie zawsze są najlepiej oznaczone, ale są mapy do podczytania, czasem sobie pójdę drogami jakoś w tym kierunku i jest git, teraz to zawsze wracam z jakimiś grzybami, wczoraj to były piaskowce kasztanowate, pierwszy raz je mam.
Nie polecę konkretami, bo mieszkasz gdzieś indziej, więc tak ogólnie to komfort wydaje mi się przychodzi z czasem - najpierw warto wybrać jakąś trasę gdzie jeździ całkiem sporo osób, dojechać na ostatni przystanek (tam wysiądzie reszta, a jak nie to kierowca wywali), a po drodze wyglądać za szybę gdzie są przystanki, gdzie można by wysiąść kolejnym razem. Czekając na bus czytać rozkłady, jakie są inne opcje. No i oczywiście internet - sporo naprawdę ma to fajnie ogarnięte. U mnie jest taki mocno prlowski potentant u którego nie zapłaci się kartą, na epodróżniki i inne ma wywalone, więc mam podrukowane PDFy z ich strony i przyczepione na tablicę - dla referencji bo zawsze jeszcze potwierdzę tego dnia, że godzina dalej aktualna. Lokalni są owszem specyficzni - np. to że przyjechał 10 minut wcześniej niż rozkład, albo nie raz też jak byłam jedną z niewielu pasażerek to taki lokals to mnie na sam początek szlaku podwiózł. Przecież jakby pracował dla ZTM czy jakiejś większej organizacji to by go zjedli :) Wczorajsza przygoda to wyjątek tak długiego czekania/niezgrania z internetem, ale tak jak podsumowuję, to nie wyszło całkiem najgorzej, nie było też niebezpieczeństwa utknięcia na noc, bo to też nie pierwszy raz w tym miejscu i wiem, że aż tak licho to tam nie jest. Doświadczenie się zbiera, potem wincyj sobie pozwalam.