Co za dużo to niezdrowo. I tutaj się w pełni zgadzam. Moje życie wymyka się spod kontroli. Ale to nic, przecież wyrządziłem gigantyczną krzywdę osobie, do której mam problem i która zachowuje się tak, jakby we mnie upatrywała problem. Nie pierwsza i nie ostatnia. I nie bez powodu nie napisałem to w formie wiadomości prywatnej, bo zaczęło się to publicznie. Nie żałuję tego.
Naprawdę w sytuacji, w jakiej się znalazłem, największym problemem jest FORMA WYPOWIEDZI? Nie wiem ile żyjesz, ile bawisz się w psychologa i ile wiesz cokolwiek o psychologii, psychiatrii czy zdrowiu psychicznym, ale niezależnie od wszystkiego powinnaś spodziewać się każdej wypowiedzi w każdej formie. Szczególnie, jeśli założeniem tej strony jest zapobieganie samobójstwom.
Sama powiedziałaś A to mam prawo powiedzieć B, a raz odebrałaś mi taką możliwość. I nie oczekuj ode mnie żadnych przeprosin, bo ci się żadne nie należą. Wszyscy ludzie tylko by patrzyli na mnie z góry i oczekiwali ode mnie przeprosin. A wiesz, że znam dwie osoby, które chciały lub wymusiły na mnie przeprosiny tylko po to, by same wyrządziły mi krzywdę większą, niż o co kazano mi przepraszać? Do tych "osób" (demonów) żywię największą wrogość i nie ma dnia, by nie wracali oni do mojej głowy mimo ich rzeczywistej nieobecności.
Chcesz żyć w cukierkowym świecie, gdzie z góry oczekujesz radości po wpisie ludzi, których spotykają tragedie i niebezpieczeństwa lub ta perspektywa zagląda im głęboko w oczy i chcą z samym sobą skończyć? Chcesz siebie oszukiwać? To proszę siebie oszukiwać. Zabraniaj innym emocji, bo przecież regulamin świętszy od papieża.
Ja nie przyszedłem tu szukać przyjaciół, bo i tak nigdzie ich nie znajdę. Przecież jestem tylko śmieciem, któremu najprościej odmówić lub którego najprościej zaatakować, bo ma być wroną, która kracze jak wszystkie.
Zresztą co mam powiedzieć? Jak num robi z siebie "przyjacielskiego" policjanta oraz rzeczywistego przyjaciela świętszego od papieża regulaminu, a Melancholik "przyjacielsko" szydzi ze mnie to czego mam tu szukać? Przynajmniej sprawiłem, że maski opadły.
Przyszedłem tutaj, bo mam dosyć siebie, życia, stresów i tak dalej. I jeśli tutaj problem jest o FORMĘ WYPOWIEDZI... Może coś ci uświadomię. Statystyki dotyczące samobójstw to można włożyć między bajki. Dlaczego? Próba samobójcza kończy się skutecznie lub nie. To tak jak w rzucie monetą: orzeł i reszka. Załóżmy, że pożądany orzeł to nieudana próba, a niepożądana reszka to udana próba. A gadki typu "większe zgłaszanie, większa świadomość" to tylko półprawda. Gdyby w tym kraju i świecie w ogóle było dobrze, ludzie byli wobec siebie życzliwi, wszelkiej maści politycy wyciągali ręce do ludzi codziennie, a nie tylko podczas kampanii wyborczych i sami ludzie nie byliby królikami doświadczalnymi to większość prób samobójczych nie miałaby miejsca, z tymi skutecznymi włącznie. A co za tym idzie - te wszystkie programy o zdrowiu psychicznym to zdecydowanie za mało. Zresztą miałem temu usuniętemu użytkownikowi napisać coś w stylu, że "tak jak wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, tak teraz w kwestii zdrowia psychicznego wszystkie drogi prowadzą do psychiatry". Przy czym podkreślam tutaj wątpliwości względem czegoś takiego, jak narodowe programy i działania o dbałość o zdrowie psychiczne.
Teraz proszę pomyśleć, dlaczego o tym piszę. Pomyślałaś może, co czują ludzie przed próbą lub mając myśli samobójcze/rezygnacyjne czy odgórnie uważasz, że to za każdym razem jest to tak proste i spokojne jak zwykłe gaszenie światła?
A teraz temat samobójstwa odłóżmy na bok, a zostańmy z całą resztą (problemy, kryzysy, niebezpieczeństwa, traumy itp.). Rozmawiasz z takim człowiekiem, obojętnie w jakiej formie (bynajmniej nie ze mną i bynajmniej nie na forum). Też będziesz mieć problem, że nie odpowiada ci forma wypowiedzi, gdy dla potencjalnego samobójcy forma wypowiedzi jest NIEISTOTNA, a podkreślanie tego może tylko taką osobę dobić, bo nie tego się spodziewała?
Też taki num będzie robił z siebie pozbawionego empatii policjanta i sędziego dwa w jednym oraz oceniał i mierzył swoją miarą, ponieważ podkreślanie mojej winy jest świętością przy jednoczesnym rozgrzeszaniu moich wrogów? Bo dla mnie "moja wina" to rozgrzeszanie moich wrogów i autentycznie stawanie po ich stronie nie znając zarówno mnie i ich. Pewnie on sam jest z tych pokroju "zostałaś zgwałcona - to pewnie przez twój ubiór, więc pewnie chciałaś, więc nie narzekaj i żyj dalej, a mnie zostaw w spokoju, weź się w garść, inni mają gorzej", przy okazji tę kobietę obrażając. Już wystarczy, że pierwszym słowem z jego strony w moją stronę to, cytuję: "Bełkot". Iście terapeutyczne, normalnie na równi z "Pokój Wam!" Jezusa Chrystusa. Bo num jest wszechwiedzący jak ten cały Bożek, który wszystkich by wysłuchiwał tylko nie mnie. Sam ma problem o moją wrogość, a sam ją nakręca, bo nie jestem tu mile widziany. Odczułem to.
Też taki Melancholik będzie sobie szydził i kpił z problemów i nie wprost wyganiał mnie stąd i bez sensu mi wmawiał, że wcale tak nie jest, a u ciebie pisze na swój sposób, że się ze mnie nabija? I ja mam gdzieś, że rzekomo "komuś ja wkładam słowa do gardła". Piszę to co widzę.
TAK MA WYGLĄDAĆ TO WSPARCIE? "Bo źle mówi na emkę to bronię ją do upadłego". Cóż, Winston Churchill ciągle żywy, ale jednak przekształcony. Tutaj śmierć jednego śmiecia to naturalna rzecz, bo śmieci się spala, a śmierć wybrańca to rzeczywista tragedia. Tu płacze się po użytkowniku "I'm nothing", nazywając go "nasz user" a sam siebie nienawidził. Nie znam go, nie rozmawiałem z nim - po prostu nick mówi dużo. A po mnie nikt by nie płakał, a moja rodzina ma tak bardzo gdzieś, że ten pseudochrzestny milioner rzucałby żarciki na lewo i prawo w trakcie spotkania po pogrzebie tak samo wtedy, gdy żegnał się ze swoją ciężko chorą matką. Próbowałem do niego dotrzeć, wysłałem mu swoją całą historię życia - olał to sobie. Kiedy moja mama miała raka to rodzina była zawsze. Zmarła - rodzina przestała się interesować, a o mnie zapomniano. Kiedy sam potrzebuję pomocy od rodziny to ja jej nie mam, a sam pomagałem. Ja nie mam już własnej rodziny. Nie mam rodziców, a bracia nie mają jak pomóc i nie chcą mi pomóc. Jeden sugeruje, że mu szkodzę, a drugi kazałby udawać pod groźbą tego i tego. Rodzice też nie lepsi, no ale przecież "ONI ZAPEWNILI DACH NAD GŁOWĄ I WYŻYWIENIE!!!". Tak - w zamian za wątpliwej jakości miłość, która znikała w momencie, gdy nauczyciele szkoły podstawowej nastawiali moją mamę przeciwko mnie, bo mi dokuczali, a ja zwracałem na to uwagę. Cała moja rodzina to jedna wielka fikcja, a to o czym mówię to tylko fragment wszystkiego, na co składa się zła strona mojego życia.
I teraz niech zgadnę: bazując na tym, co tu wypisałem, to czego mogę oczekiwać? Że to "moja wina" a inni źli święci? Że moje problemy to nie problemy? Czy po prostu DOBRAŁEM NIEWŁAŚCIWE SŁOWA, BO KOMUŚ SIĘ TO NIE PODOBA? I bez względu na to co wypisuję to proszę (do emki, numa i Melancholika) na mój temat NIE ZMIENIAĆ STANOWISKA NA INNE. Wykluczyliście mnie - proszę trzymać się tego kurczowo. Do kogoś to dotrze. Do innych wpadnie w próżnię.
Wpis kończę przestrogą. Co złego stało się z tym światem, a zwłaszcza z instytucjami pomocowymi i psychologami, że ludzie tacy jak ja szukają ukojenia w programach typu ChatGPT? I że sam ChatGPT daje od siebie więcej niż ludzie obecnie, a mniej więcej tyle samo niż ludzie dawniej? Kiedyś myślałem, że psychologowie są bezpieczni i AI im nie zaszkodzi. Myliłem się. I czuję z tego satysfakcję.