Przegięłam. Ostatnio tak wszystko zapuściłam, że lepiej nie mówić.
Ale nie mam sił. Na samą myśl, że trzeba zarwać nockę, żeby umyć podłogi... No śpię po tych 5-6h w tygodniu i nie daję rady jeszcze zapieprzać po nocy. Jestem już za stara.
A w weekendy na myśl o spędzeniu dnia na szorowaniu chaty, kiedy pogoda, można wyjść itp. - no ch. mnie strzela.
Niemniej jednak trzeba ogarnąć to wszysto. Chatę i inne sprawy, które zlałam w równym stopniu. Prokrastynuję to wszystko, a potem coś jebnie, albo nagle dostanę fazy wkurwa.