Czuje się jak gooowno.
Wyspałam się, poćwiczyłam, zrobiłam pranie, obiad, poszłam po dzieci.
A potem T. opowiedział mi co mu młoda wczoraj powiedziała i rozpadłam się na milion kawałków. Młoda teraz mówi, że wszystko jest ok, że nic złego się nie dzieje, a T. w sumie nie dopytywał, bo nie chciał robić jej przykrości, i może chodziło o coś innego, a może młoda po prostu nie mówi jak dzieje się coś złego? Młody też twierdzi, że wszystko ok.
I teraz ja, zamiast dalej robić swoje, siedzę i rozkminiam, i nie wiem co robić, czy coś w ogóle mogę zrobić, bo nikt jej nie gnębi, nikt nie krzywdzi, ale może ignoruje, może znowu jest obok grupy, jak w przedszkolu, a tak się cieszyłam, że w końcu znalazła swoje miejsce.