Odpowiedź jest prosta: coraz więcej ludzi nie rozumie słowa pisanego, nie potrafi czytać ze zrozumieniem, a wiedzę czerpie z memów i tiktoka.

Szkolnictwo od lat jest w rozsypce, bo politykom nie zależy ani na poparciu nauczycieli ani na efektywnym nauczaniu. Ci, których stać, wybierają szkoły prywatne, reszta upychania jest w publicznych placówkach, niedofinansowanych i ignorowanych przez polityków (swoją drogą ich dzieci też uczęszczają do prywatnych szkół).

I tak powstaje kolejne pokolenie wyborców skrajnej prawicy, (zupełnie jak w USA), którzy coraz gorzej rozumieją i posługują się słowem pisanym i łapią jak pelikany czarno-białą wizję świata. W USA demokraci mają to gdzieś, bo oni sami mają pieniądze na prywatne szkoły i uczelnie. W Europie obserwuję taki sam schemat (we Francji). U nas to samo.

Najsmutniejsze jest to, że ludzie głosują wbrew swoim interesom, na polityków, którzy jawnie opowiadają się za wycofaniem programów społecznych, prywatnym szkolnictwem itp. czyli den facto, żeby bogaci mieli jeszcze więcej a biedni stali się niepiśmiennymi/słaborozumnymi niewolnikami.

A lewica, która deklaruje zapewnienie środków na dofinansowanie nauczycieli (żeby do szkół nie szli ludzie, którzy nie mają innego pomysłu na życie), jest demonizowania za światopogląd, bo tak najłatwiej skłócić społeczeństwo. Lol. To taaaaaaaaakie proste.


Z tego, co wiem, podobnie jest w Rosji. Jest uprzywilejowana grupa oligarchów, których dzieci kształcą się w Europie i USA, a reszta ma na nich zarabiać i ich słuchać.


Heh, Ruscy nie muszą nawet czołgów wysyłać. Wystarczy bezrobotny z komputerem.