Po kilku latach przymierzania się jak pies do jeża, zabrałam się za coś nowego w pracy.
Trochę na oślep, trochę szukając podobnego przypadku, trochę gadając z copilotem, coś tam udało mi się zrobić i pchnąć.
Dzięki temu trochę zapomniałam o tym bólu pleców. Ech.