No dokładnie, za dużo tego wszystkiego. Mama ma dobrego lekarza, powiedziała mi, że nigdy wcześniej nie spotkała tak wspaniałego specjalisty. Co prawda raczej nie będzie to jej lekarz prowadzący, ale zawsze coś. Jak odebrała wyniki przedwczoraj, od razu dostała koordynatora, z którym jestem w kontakcie.
Na chwilę obecną ma zaplanowany tomograf 19go, a dzień później rezonans, więc za niecałe dwa tygodnie. W ten poniedziałek jedziemy z ojcem do szpitala na kolejną zmianę opatrunku, a mama przy okazji zrobi sobie mammografię, bo tak jej zalecono. Jakiś plan działania więc jest. Lekarz powiedział mamie, że szybko zareagowała, może chciał ją w ten sposób pocieszyć.
Ja już nie mogę więcej pić alkoholu, a papierosy też dzisiaj odstawię razem z kawą, bo to tylko mnie nakręca. Czuję się wewnętrznie roztrzęsiony. Obsesyjnie sprawdzam to miejsce, gdzie miałem operację przepukliny, jakby tam był guzek. Dwa tygodnie temu miałem USG, trzy miesiące po operacji. Przepukliny nie wykryto, ale dwa dni później poczułem dziwne uczucie, jakby coś się tam działo, i od tego czasu czasem to wraca. Ten guzek też wtedy wyczuwałem. Już sam nie wiem. Wziąłem trochę wolnego na żądanie, przez co jestem w kiepskiej sytuacji finansowej, ale to nie dramat, wrócę do pracy i się odbiję.
Siedzę i próbuję się jakoś ogarnąć. Uporządkować te wszystkie myśli, cały ten chaos, który mam w głowie.
Muszę przetrwać ten dzień. Jestem roztrzęsiony po tych ostatnich dniach. Przekroczyłem tyle granic, picie, palenie jednego papierosa za drugim, ciągłe wałkowanie całego życia. To wszystko jeszcze bardziej pogłębia we mnie poczucie, jak jest źle.
Jeśli przepuklina mi wróciła, i tak nic z tym teraz nie zrobię. Nawet gdyby była potrzebna operacja, to jest zbyt świeża sprawa, musiałbym odczekać jeszcze około 6 miesięcy, aż wszystkie zmiany pooperacyjne się zagoją.
Alkohol mi nie pomoże. Na USG dwa tygodnie temu wykryto stłuszczenie wątroby I /II stopień, ale nie jest powiększona. Alkohol to tylko depresant, który będzie mnie jeszcze bardziej nakręcał.
Papierosy też mi nie pomogą. Przerzuciłem się na podgrzewane, żeby nie kaszleć, ale i tak rzucę je dzisiaj.
Mama też powiedziała, że musi odstawić papierosy. Jest zdeterminowana, a ja chcę jej w tym pomóc żeby jej nie kusiło i nie drażniło. To jest jedyna motywacja, jaką mogę z siebie wykrzesać.
Ostatnie dni były jak bomba atomowa zrzucona na moje życie, które i tak przypomina pobojowisko. Muszę wyciągnąć notatki z terapii, przejrzeć te ćwiczenia, które kiedyś mi pomogły.
Muszę zrobić listę pozytywnych rzeczy i wypisać to na kartce, żebym mógł codziennie widzieć, że jest coś dobrego w moim życiu. Że mam mamę, która się nie poddaje. Że mam dwóch bliskich kolegów, którym w jakimś stopniu mogę wyrzucić z siebie część rzeczy. Ale nawet to mnie już boli ; nie chcę być osobą, która ciągle narzeka i przynosi innym negatywne emocje.
Od ponad tygodnia nie palę już marihuany. Alkohol zacząłem pić w zeszłym tygodniu, prawie co noc, ale dziś muszę postawić kreskę i to wszystko odsunąć od siebie. Nie mogę się karmić negatywnymi myślami. Wraca mi hipochondria, obsesyjne myśli, stany lękowe; ten balon, który mnie dusi. Muszę z tym skończyć, póki mam jeszcze siłę.
Otworzyłem okna, piję herbatę na uspokojenie, zaraz wezmę prysznic. Muszę się ogarnąć i wyjść z tego cyklu, bo inaczej ten emocjonalny rollercoaster mnie rozbije na kawałki.
Plan na dzisiaj: ogarniamy się.