Pojechali. I pustka pozostała. I czemu się dziwić że A dziś płakał. Od rana był zaczepny, nerwowy, aż wybuchł. Poszliśmy na dwór. Nadal to samo. Bajkę wykupiłam. I się rozchmurzył. Mówił, że raz są tu raz tam... Pani psycholog mówiła że dzieci się przyzwyczajają... A ja się zaczynam o niego martwić.
Mi jest ciężko z tymi zmianami... Muszę teraz się zająć sobą jakoś. Aby nie wpaść w ciemność. Mogę wyjść na spacer. Myślałam o kinie. Takim małym. Starym. Aby wyjść. Nie siedzieć tu. Zrobić coś dla siebie. Ale nie wiem czy mam kasę. Trochę poszaleliśmy. Jeszcze spłuczka się zepsuła. Jutro przyjeżdza mój brat, mam nadzieję że sobie z tym poradzi. I że nie będzie to jakiś kolosalny koszt i że mi oddadzą za naprawę.