W skrócie:
- nie daję sobie rady emocjonalnie pod wpływem kolejnych przeszkód, nieumyślnych błędów, ciągłej krytyki, niezrozumienia mnie.
- walczę bezskutecznie o pracę, wykluczają mnie kolejne firmy i miejsca i boję się, że będę musiał pracować w miejscu, przez które to miejsce mój związek się zniszczy, a nikogo innego poza dziewczyną i częścią jej rodziny nie mam. Pseudomilioner ojciec chrzestny jest moim wrogiem - raz do niego napisałem i nigdy nie odpisał.
- boję się o to, że mogę zostać wyrzucony na bruk, jak w porę nie znajdę pracy.
- bracia mieli sporo pieniędzy, wszystko roztrwonili. Pożyczali też ode mnie całkiem sporo, a teraz nie mają jak oddać, poczułem się oszukany i nie mam pomocy od nikogo, a wyprowadziłem się od tamtego przeklętego miasta, bo czułem się tam jak śmieć i brzydzę się tamtym miejscem.
- jestem osamotniony w swoich problemach, dzwoniłem wiele razy na telefony zaufania, raz w nerwach się rozłączyłem. Na dłuższą metę niewiele mi pomogli.
- jestem zarejestrowany u psychiatry za kilka tygodni, bo nie mam już sił. Zarejestrowałem się po zaleceniu konsultantki z telefonu zaufania. I tak jestem do leczenia sceptycznie nastawiony, skoro inne próby się nie udały pod wpływem kolejnych złych wydarzeń w moim życiu, na które nie mam wpływu. I tak myślę się nie leczyć, bo nie będę swoich pieniędzy dawał na coś, przez co bardziej odczuję brak gotówki niż faktyczną poprawę.
- dalej mam orzeczenie o niepełnosprawności, przy okazji mam zaświadczenie o schorzeniu szczególnym od specjalisty w dziedzinie psychiatrii.
- Bóg każdego dnia udowadnia mi swoją biernością, że jest przeciwko mnie niezależnie od ilości modlitw, więc pluję na niego.
Ale ciebie to emka nie interesuje, bo już masz o mnie wyrobione negatywne zdanie. No to chciej poznać moje zdanie o tobie na podstawie twoich wpisów w moim kierunku. Zapraszam do lektury:
- mówienie o swoim autorytecie wycierając swoją mordę rzekomo uratowanymi osobami i sugestie, że skoro "oni mogli się ogarnąć, to ja też mam się ogarnąć tak łatwo jak oni", jakbyś traktowała swoje wysrywy jako czarodziejską różdżkę. Proszę odpowiedzieć sobie samej na temat efektywności twoich wpisów względem mojej osoby.
- jeśli ja w twoim mniemaniu jestem wśród tych odratowanych tylko dlatego, bo napisałaś do mnie takie rzeczy, a moje nieobecności stanowiły zielone światło do sądzenia, że jestem odratowany to powiem wprost: NIE ŻYCZĘ SOBIE, żebyś mnie włączała w swoje wymyślone statystyki, bo W NICZYM MI NIE POMOGŁAŚ. A ty zaszkodziłaś, a ten temat to jest tego efekt.
- sprowadzenie mnie do poziomu alkoholika, który nie chce się ze swojego alkoholizmu leczyć tylko na podstawie tego, że nie daję sobie rady z emocjami. Żadnej empatii z twojej strony, a była tylko konfrontacja. Nie mam prawa kogoś nienawidzić? Nie mam prawa o kimś źle mówić lub mówić o kimś prawdę? To powiedz mi, że jestem ten gorszy. Śmiało. Powiedz prawdę.
- raz przeczytałem odpowiedzi w swoim wówczas ostatnim wątku. W twojej chciałaś być empatyczna, ale przez to, jaka wobec mnie byłaś to zawiało cynizmem.
- wróciłem na chwilę. I co teraz? Pierwsze co zrobisz to wytkniesz mi hipokryzję, bo wróciłem, a obiecałem nie wracać? A piszę tutaj, bo nie mam sił i w środku umieram i nie potrafię widzieć dla siebie świetlanej przyszłości ile bym się nie starał. Ktoś ci wmówił, że wszystko ma być przeciwko mnie?
- ty byś poleciła psychologa i psychiatrę połączonym z niepisanym "odwal się ode mnie". Zupełnie tak jak wielu ludzi. Szczęśliwie nie jesteś dla mnie nikim istotnym (wbrew temu, co ludzie podejrzewali, ale jedna osoba zgadła, że ty jesteś winna tego, że tak kilka miesięcy temu napisałem o tobie nie wprost).
Tak chcesz być pomocna, a stygmatyzujesz mnie tylko dlatego, że nie daję sobie rady z emocjami i mam dość życia, dość wszystkiego, dość osamotnienia, dość kolejnych obaw? Czy może dla ciebie jestem zbyt trudny? Albo niewygodny? A może ktoś coś o mnie nagadał i bierzesz to za jedyną słuszną prawdę bez konieczności rozmowy ze mną, bo tak lepiej i wygodniej? A może jedne zaburzenia zasługują na współczucie, a inne na potępienie w stylu "depresja dobra, schizofrenia zła"? Ja do ciebie nie mam absolutnie żadnej sympatii za to, co do mnie napisałaś. Jak w tym wszystkim według ciebie jestem gorszy od reszty, do której nic nie mam, to tylko świadczy o twojej osobie. Bo to TY JESTEŚ POWODEM, DLA KTÓREGO ODSZEDŁEM Z TEGO FORUM. I najprawdopodobniej nie jestem tu jedyny.
Płaczę, bo mam dość. I co? Będziesz teraz wychodzić z wysrywami typu "chłopakom nie wolno płakać"? Czy może według ciebie mam udawać radosnego pisząc niestworzone wesołe rzeczy, które w całości nie są zgodne z prawdą, bo tak należy? Ja nawet nie liczę na niczyje przeprosiny, bo kto chciałby takiego śmiecia jak ja przepraszać? Przecież prościej patrzeć na kogoś z góry przez pryzmat swoich uprzedzeń, nieprawdaż? A nawet jeśli przeprosisz to ich od tak nie przyjmę, bo nie zasługujesz na moją sympatię i zaufanie. Radzę ci kilka razy się zastanowić, zanim do mnie cokolwiek napiszesz i chcesz tym zaszkodzić.
O, a może jeszcze będziesz mówić, że ja wyżywam się na ciebie, bo nie mam na kim, bo nie radzę sobie, bo chodzi o to, żeby mnie dobić nazywając to pomocą, wsparciem, empatią?