Weszłam w nerwicowe błędne kolo, choć oczywiście wiem, że już nie ma czegoś takiego jak nerwica. Ale wiadomo, o co chodzi. Jeden niepokój odpala następny i się nawzajem podsycają. Drobiazgi urosły do rozmiaru gór lodowych, nie mogę spać w łóżku, więc śpię na kanapie, do tego infekcja ani nie mija, ani nie chce się rozkręcić, jakaś kretyńska sprawa, zęby doprowadzają mnie do szału (nie, nie bolą, nie w tym rzecz). Generalnie jest kiepsko.
Nie wiem, czy pisałam już tu kiedyś, jak farmaceutka mi zrobiła przesłuchanie, gdy kupowałam walerianę? A widziałam ludzi kupujących pseudoe. i nikt o nic nie pytał.