Grinch nie był zły. Był po prostu zranionym dzieckiem uwięzionym w ciele dorosłego. Nie nienawidził Świąt Bożego Narodzenia - bolały go wspomnienia, które ze sobą niosły. Każda świąteczna melodia, każda migocząca światełko i każdy szczery śmiech przypominały mu o dawnych ranach, złamanych obietnicach i miłości, której kiedyś tak bardzo pragnął.
Jego serce nie było zimne z wyboru, ale z potrzeby ochrony. Nauczył się budować wokół niego mur, by nie czuć ciężaru smutku, który mógłby go złamać. Jak wielu ludzi, którzy kroczą przez życie z poranioną duszą, Grinch nie odrzucał szczęścia innych - po prostu nie wiedział, jak pogodzić je ze swoją własną historią.
Często oceniamy to, czego nie rozumiemy. Za każdym gniewnym gestem i próbą odizolowania się kryje się opowieść, która zasługuje na wysłuchanie. Być może prawdziwym przesłaniem tej historii jest nie tylko to, że miłość ma moc przemiany, ale że warto nauczyć się patrzeć głębiej - dostrzegać ból ukryty pod maską obojętności.
Bo czasem wystarczy odrobina światła, trochę zrozumienia i wiele cierpliwości, by nawet najbardziej zranione serce znów zaczęło bić pełnym rytmem.
~ Autor nieznany