Nowy pomysł, jak kurwa nie w Wigilię gonienie w piętkę (no się urwa nie da, bo z rana 25 musimy jechać do drugiej rodziny), to po odwiedzinych u tej rodziny, prosto z trasy zapierdalamy dalej do innej rodziny, no kurwa po moim trupie. Jeszcze tekst, że przecież u nich się mogę ogarnąć, no kurwa jasne. Ja pierdole, chce kurwa już tylko zdechnąć, po prostu marzę, żeby nogę złamać i móc się z całego tego gówna wypisać.
I jeszcze dlaczego miałabym chcieć tego urozmaicenia w postaci zapierdalania z jęzorem na brodzie z punktu A do B i na zad, niby w czym ono jest lepsze od mojej rutyny dnia codziennego? W czyim sadystycznym umysłe zrodziła się myśl, że to jest kurwa przyjemne?