Przez ostatni czas intensywnie interesowałam się światem i... mam dość. Jestem zmęczona ogromem złych informacji, pesymistycznych prognoza itd.
I dokładnie jak w filmie z Di Caprio nie, patrzę w górę, bo jestem wykończona.
Przede mną ciężki czas, taki zupełnie osobisty, nie umiem wziąć na siebie jeszcze problemów tego świata. Więc się odcięłam, nie interesuje się, nie chce wiedzieć, zamykam się w mojej skorupce. Wciąż mi smutno, ale emocjonalnie się odrywam, a wtedy jest łatwiej.