Lisamona.
Tak w ogóle toś jednym się zgadzam z Gaborem Mate (bo się nie zgadzam jakoś globalnie).
Czasem nie chodzi o to, ile było złego, ale o to, czy było coś dobrego.
Czasem potrzeba jakiegoś jednego światełka. Niekoniecznie nadjeżdżającego pociągu w tunelu ;) Czegoś, co daje ulgę, wspiera, daje nadzieję. To nawet nie musi być człowiek.
I właśnie- ja niczego takiego nie mam. Kiedys przynajmniej mogłam się schować, albo czepić jakichś drobiazgów. Teraz nie ma chwili spokoju własnego kąta, ani schronienia. Nawet las w okolicy wycięli.
Oczywiście, kradnę czasem ten czas, ale wiem, że mi się za to oberwie. I to są takie urwane chwile.
Kiedy cały dzień otacza mnie płacz, jęki, czepianie się i absurdalne oczekiwania - trudno nie czuć się zmiażdżonym... Gdyby tak mi ktoś czasem dal się wyspać. Zrobil obiad. Cieszył się ze spaceru ze mną...
W zeszłym tygodniu byliśmy w zoo. Źle się czułam i nienawidzę zoo. Ale wspominam dobrze, bo Młody nie ryczal co chwilę i był zadowolony. Od dawna nie mam dużych wymagań.