Lisamona.
I mam dość tego zapierdolu. Chcę w spokoju usiąść na schodach i popatrzeć na krzaki.
Z ostatnich lat najmilej wspominam, jak moja matka wyjechała i przestała się odzywać, dziecko w przedszkolu, chłop w biurze, a ja z piesem siedzieliśmy sobie na schodach, paczając na krzaki...
Ech, nawet psa nie mogę mieć :/ I krzaki się wypierdoliły. Jak zwykle, obiecanki cycanki, altany nie ma, winogrono złamało kratkę... Matka w jęk, mój chłop nie ruszy, a ja nie mam sił i czasu naprawiać tego całego rusztowania.
Gdyby się chociaż mieć gdzie wyprowadzić, w jakieś milsze miejsce. Nie w kolejną chujnię.
E. Już lepiej nigdy nie będzie. Wiem, ale czasem mnie to tak przytłacza. Niepotrzebnie uwierzyłam przez sekundę, że może być lepiej. I zjebałam wszystko jeszcze bardziej.
Jak to było? "Życie jest smutne, a zaraz potem się umiera. "