Lisamona.
Z jednej strony brzmi poważnie i tym samym stresująco, z drugiej minimalizuję problem, bo bez przesady.
Wychodzi jednak na to, że poziom traumy zmiażdżył mi układ nerwowy. Tak bez dramatyzowania. Oczywiście, w moim wieku i sytuacji, niewiele da się zrobić. To mnie dodatkowo dobija. Jednocześnie teraz nic już nie jest dziwne, moje problemy są tak rażąco oczywiste, że doprawdy nie rozumiem, jak tylu psychów tego nie widziało. Ja sama nie widziałam, bo tak jakby trochę trudno ;D Choć ciągle jestem trochę w szoku, że to jest rozwiązaniem zagadki mego nieudanego życia...
Przyznaję, że mnie przeraża, co dalej. Jestem skazana niemalże :/ Realistycznie podchodząc do sprawy - marnie to wygląda.