szkolenia, studia podylomowe, praca na cały etat, a dziś mam jeszcze dodatkowe doświadczenie zawodowe związane z pracą, co przybliża mnie o mały krok do realizacji moich osobistych planów..
dużo tego, cieszę się, że mam nadmiar obowiązków, ale czas dzięki temu zaiwania w zastraszającym tempie..
dla mnie nauka to jak mindfulness, skupiam się na materiale, który przerabiam, snuje plany co o przyszłości..
oczywiście moje życie to tragedia, nie mam dziecka, i mieć już raczej nie będe, pies mój prawdpo. umrze na raka, pełno strat i cierpienia ale mimo to podnoszę się i robię coś mam nadzieję pożytecznego.. .. nie tylko dla siebie..
boję się jedynie o miejsce pracy, ale powinnam patrzeć na to tak: nie ta praca to inna..
kiedyś utrata pracy była dla mnie bolesna, i ogólnie podziękowali mi w grudniu, jakaś taka mini trauma się we mnie tli... i strach przed powtorką..
ale tamta utrata pracy wiązała się akurat z czymś dobrym dla mnie, ... była szansą poznania swoich możliwości..
w ogóle uważam, że tkwienie w jednym miejscu pracy przez np 20 lat to nieporozumienie, oczywiście jest to jakaś stałość, daję poczucie bezpieczeństwa w postaci pieniędzy ,,ale wg mnie nie rozwijasz się dalej.. tylko stoisz w miejscu pod wieloma aspektami
cieszę się chwilą..
ostatnio czuję się wypełniona jakąś taką dobrą energią, jakby ktoś we mnie władował jakieś siły.. w sensie snucia planów, może mój ojciec rozmawiał z najwyższym?;) bo fizycznie bywam zmęczona.. i jak mam wolny dzien to potrafię go całego przeleżeć..
...