Pójdę na dół, uszykuje sobie śniadanie. Dziś pierwszy raz spałam na górze. I to nawet dłużej niż zazwyczaj. Otworzę okna. Wpuszczę świeże powietrze. Może w końcu dziś posprzątam ten samochód. Nawet wymyśliłam jak to zrobić. Poskładam pranie do końca. Zaplanowałam zrobić obiad na jutro i ciepłą kolację na dziś i jeszcze te ciastka. Może coś sobie z tego odpuszczę.
Niepokoje się dziećmi. To znów ta zmiana. Zastanawiałam się właśnie wczoraj czy kiedyś nastąpi to bez tyłu zwątpień w siebie, obaw, zadręczania. Myślę, że tak. Że kiedyś. Jak większość spraw... Tylko jak większość spraw boje się nawet pomyśleć, że można to wyprostować, jakby sama taka myśl miała zepsuć wszystko.
Może wybiorę się i dziś do kogoś choć na krótką kawę.