Dalej nie wiem, czy jestem ułomnym nierobem, czy o co chodzi, że się nie wyrabiam.
Cały dzień w zasadzie latam i coś robię, ale jak to potem podliczam, to mi się wydaje, że niewiele zrobiłam, albo zajęło mi to jakoś dużo czasu.
Ogólnie wszystko jest jakby pod moim zarządzaniem. Nikt tutaj niczego nie zrobi, dopóki ja nie zarządzę, że trzeba zrobić. Ja tymczasem ciągle zapominam i z natłoku wszystkiego - nie mogę zmieścić w czasie. (O, właśnie sobie przypomniałam, że zapomniałam zanieść puchowe rzeczy do pralni. )
Zmienić baterie? Ja mam zarządzić, znaleźć kogoś, kupić baterię itp. Jeszcze przeczytać pół neta, żeby wybrać odpowiednią.
Cieknie w łazience? Ja mam ustalić skąd, potem znaleźć dobrego speca, albo sama to zrobić, uprzednio się edukując - w końcu fugowanie nie może być takie trudne.
A jeszcze drzwi, które spadły z prowadnic. Rozerwana roleta. Wybita szybka w budynku gospodarczym. Zerwane rynny (tylko dół, no ale zerwane). Dziura w ścianie na klatce. Drzwi wejściowe opadły. Dziura po starym piecu w starej łazience. Inwazja myszy w szopie i dachówka do poprawy. Syfny placek na ogrodzie po starej przyczepie. Burdel na stryszku i w piwnicy. Owoce do zebrania.
To tylko kawałek chaty, każdy obszar ma długą "listę do zrobienia".
Zbieram stosy dokumentów. Spinam się, żeby gdzieś podzwonić. W tle drze mi się dziecko.
Przeklinam.
Bo jeszcze praca, w której są wieczne zaległości. Sprawy, które trzeba pozałatwiać. I pomyśleć o rozwoju, o zdrowiu, o potrzebach dziecka...
Możę kwestia kasy po prostu? Ktoś ma hajs, to nie musi się pierdzielić z każdą rzeczą. No nie wiem. Ale jestem zmęczona.
Nickt
Re: POST CMXXIX
