Zmieniła się faza.
Teraz jestem ekstremalnie wyczerpana. Poprzednie 2 tygodnie byłam jak nakręcona. Prawie nie spałam, a zmęczenia brak. Ostatnio zaczęły się zjazdy, bóle głowy, przeciążenie totalne. Zatem śpię, czy raczej odcina mnie, nadal jednak się budzę jak w horrorach ok 3. Z poczuciem niepokoju lub leku, więc gdybym spala sama w domu, to byłoby śmiesznie :D
Potem jakoś jednak zasypiam, po dłuższym czasie, ale zasypiam.
Postep jakiś.
Okazało sie, ze lata życia w stresie, z różnymi ataczkami paniczki nauczyły mnie prawidłowych reakcji i nawet ostatnie silne ataki potrafiłam sensownie ogarnąć. Dlatego nie sfiksowalam w dniach ostatnich ;D
Teraz mam poczucie, że już trochę zelzalo. Oby na zawsze. Patrzac jednak przez nowy pryzmat... wygląda to źle. Nadal jednak myślę sobie, se przesadzam ;D Choć wygląda to źle.