Sława bywa kapryśna jak nierządnica, co w połowie pocałunku odwraca twarz i pluje w oczy kochanka. Uśmiecha się trupim uśmiechem, by chwilę później przywdziać maskę obojętności. Karmi cię złotem i brawami, a zaraz potem odpycha w rynsztok, gdzie psy liżą ci stopy. Jest jak choroba, która nie wybiera, raz porywa żebraka, innym razem króla, zawsze pozostawiając po sobie tylko ślad zgnilizny i śmiech pustych trybun ;(