i dopadł mnie napad lękowy na spacerze z psem, z tętnem 140 jak nie więcej.. i nie chciało odpuścić, im dłużej stałam tym było gorzej, biegłam do domu... po drodzę mroki przed oczyma i uczucie słabości
próbuje zrozumieć przyczyny:
- nienawidzę tu mieszkać, nienawidzę mijać te fałszywe mordy na korytarzu, gdzie często śmierdzi dymem papierosowym, bo ludzie są za leniwi by palić przed blokiem, albo na balkonie, muszę wdychać to g....a póki co nie ma pomysłu jak to zmienić ani szmalu zbytnio.. i ta niemoc obecna mnie wkurza najbardziej..
- wkurzyłam się na sprzedawcę vinted bo ściemnił na aukcji jeśli chodzi o rozmiar i teraz mam szmatę do podłogi a nie koszulkę... a nie bawię się we zwroty, tym bardziej, że to nie kosztowało dużo, ale brzydzę się kłamstwem... powinna mi oddać kasę za to i tak...wystawiłam komentarz... co więcej mogę zrobić, pierwszy raz taka sytuacja... ale i tak mnie to zdenerwowało,
- pies musi chodzić w szelkach i przekręciły jej się na brzuchu i jakaś amnezja mnie dopadła i nie umiałam jej to założyć poprawnie, po drodzę też mnie wkurzyła bo wpieprza chusteczki higieniczne.. a nie ma braków żywieniowych.. i wyniki też ma w normie badań.. nie wiem co jest tak fascynującego w zasmarkanej chusteczce wypieprzonej na chodnik przez kogoś kto ma w dupię porządek?..
.. kurde ile złości jest we mnie.. na to, że wiecznie mam pod górkę i nikt się nie lituje, muszę ze wszystkim sobie radzić, a innych ojojają i są na każde zawołanie,
.... muszę się wybrać do terapeuty EMDR, bo te wszystkie traumy zastygły mi w ciele i uruchamiają się w takich sytuacjach ekstremalnego wkurwa..