No i zleciało. Na początku listopada lekarka wyznaczyła mi termin rehabilitacji na 2 stycznia. Wydawało się tak daleko, a to już pojutrze. Trzy tygodnie codziennie na dziewiątą rano (koszmar, tak wcześnie!) ćwiczenia i zabiegi.
No i oczywiście się boję jak to będzie, bo zawsze się boję nowych rzeczy. Nawet nie wiem czego dokładnie się boję, no ale się boję.