Dzwoniłam dziś na 112 z powodu menela, który twierdził, że ma zawał. Pewnie nie miał, co najwyżej alkoholowy.
Niemniej jednak zdziwiło mnie z jaką pogardą do tematu podeszła dyspozytorka a potem ratownicy. Z drugiej strony... Pan śmierdział i wyglądał tak, że... No szacun, dla tych, którzy pracują z takimi przypadkami.
I w tym miejscu myślę o moim ojcu, którego ubóstwiałam i którego brzydziłam się jednocześnie. Aż tak źle z nim nie było, niemniej jednak w końcu zmarł w rowie. Na zawał niby. Bardziej alkoholowy zawał zapewne.
Hm.