Po śmierci rozdziobią nas kruki i wrony, a to co zostanie, zjedzą robaki. I tak oto ciało, które drżało z zimna, tęskniło, kochało i bało się, stanie się jedynie miękką ucztą dla tych, którzy nie znają ani wstydu, ani wspomnień. Nie będzie już ani wstydu, ani pożądania, ani łez, tylko żerowisko, tylko powolna praca szczęk i dziobów. Może właśnie w tej ciszy gnicia, w tym powolnym rozpadzie, jest więcej prawdy o nas niż w całym naszym życiu, które uparcie próbowało udawać coś trwałego...