Do szpitala trafiłem sam, jak skazaniec, który sam sobie zakłada kajdany, zgłaszając się przed próbą samobójczą. Innych, tych niedoszłych samobójcow nie trzyma dłużej niż dwa, trzy, góra cztery tygodnie. A ja? Ja gniję tu już siódmy miesiąc, jakby moje życie było materiałem na dłuższy spektakl absurdu, jakby moje cierpienie smakowało im bardziej i trzeba je było przeżuwać powoli, z obrzydliwą dokładnością.
A do tego szpitala przewiozła mnie karetka z wrocławskiego szpitala w którym byłem dwa miesiące