Mam wewnetrzne poczucie, że ludzie lubiący podroze, to jedyna słuszna postawa :D Tzn. na rozum wiem, że to bzdura, ale moja psycha uwaza inaczej ;) Jeszcze Młody jest tatusiowy, więc uwielbia podroze. Z jednej strony mnie cieszy, że nie ma schiza po mnie, z drugiej wkurza, bo to zwiększa przymus podróżowania. Wierzę, że dla niego to faktycznie może być przyjemne, zwłaszcza, ze ktoś, głównie ja, ogarnia mu większość tej nieprzyjemnej strony podróżowania ;D
Notorycznie mam ten problem, żadnego postępu, kręcę się w kółko.