Wczoraj odbyłem dyskusje z szefem o godzinach pracy i przerwach. Okazało się, że dlatego nie wyrabiamy się w 8h, bo jakbyśmy pracowali szybciej to wychodzili byśmy nawet o 22. A przerwa w pracy szef mi powiedział, że nam nie broni siedzieć w robocie. Było kilka przekleństw z jego strony, trochę się zdenerwował. Jeszcze coś było że wypierd.... tamtego i ja robię tak samo.
No zwolnili piekarza i teraz szefostwo musi przychodzić piec wszystko, a rano towar rozwozić.
Ale czy sam się zwolnił czy go zwolnili, tego nie wiadomo, każdy powie co innego.
Wziąłem to na spokojnie, jak mnie zwolnią to trudno.
I po kilku minutach szef rozkłada koszyczki na chleb i według niego liczba się zgadza, ale ja się przyglądam na kartkę i na wózek, brakuje 10 chlebów, na jednej desce ułożył 5 zamiast 15. To mu mówię że brakuję.
Straszyć zwolnieniem to zawsze można, ale żeby znaleźć nowego pracownika i czekać aż zacznie ogarniać robotę:-D
Niedługo i tak siostra z dziećmi przyjeżdża to 2 razy po tydzień urlopu sobie wezmę, chcą zwiedzić Kraków, Wrocław i co tam jeszcze sobie wymyślą;-)
Jestem ciekaw czy dostanę urlop czy zostanie mi odmówiony z powodu, że jest sezon i więcej roboty.