miesza mi sie w glowie, np kiedyś cos pomyliłem i ci wmawiałem, a dużo pozniej sobei zdałem sprawe ze to nie ty mówiłaś tylko Madra. w ogole, jednym z przystosowań do pustki jest u mnie częściowa mitomania.
ale mam taki obraz: jakiś twoj gość, znajomy męża, może brat, siedzicie razem. zrobiłaś jakiś swoj eksperymentalny jedzeń, bez czegoś potencjalnie szkodliwego dla młodego. poczęstowany gość nie ufał wynalazkowi i stwierdził "nie". i to było dla ciebie odkrycie, "to tak można? na luzie, odmówić, bez gonitwy myśli czy sie kogoś nie urazi?". podobało ci sie, zbawienne.
później odkryłaś że jemu tez rodzice zrąbali psyche.
ale mogłem sobie to wszystko wymyślić ;]
na pewno za duzo myślisz, sie przejmujesz.
nie wiem jak sie przestawić. żeby skorzystać z czego można, nie zostać samemu, a nie stracić. nerwów. być sobą.
moze własnie perspektywa śmierci, sprawia ze umiemy olać drobiazgi.