Lisamona.
Przyjemna sobota, sprzątanie kibla, spokój, kawka... I bach, dzwoni kuzynka, że zaprasza na grilla... Kurła, jakże wspaniale... Nie dziś, w przyszłym tygodniu, ale już fikam z radości. Moja kuzynka to taka gorsza kopia mojej siostry. Odkąd ciotka zmarła, kuzyni zapragnęli wesprzeć wiezy rodzinne.
Ciezko sie wymigac, poza tym, wiadomo, ze Mlody chce isc... Coś muszę wymyślić, bo cierpnie mi wszystko na ten klimat.
Z kuzynami od dobrze ponad 20 lat trzymam dystans. Przyszedł moment, ze ich ujowe żarciki i dopierdzielanki stały się nieakceptowalne, ale jako dupa wołowa, nie umiałam im zamknąć paszczy. Więc po proetu przestałam bywać na imprezach rodzinnych. Zreszta, nawet moja siostra też w końcu nie wytrzymała klimatu u ciotki i przestała się pojawiać.
Niestety, po śmierci ciotki zrobiło mi się kuzynów żal, stąd zaproponowałam zaproszenie ich na Wigilie. Był to tak ujowy pomysł, że doprawdy dawno nie wymyśliłam niczego głupszego...
Sama już nie wiem, jak to jest, że cała moja familia jest tak spójnie jednolita, tylko ja nie pasuję. Na mój gust to toksyczny klimat, ale może się mylę? W końcu wszyscy jednogłośnie uważają to samo, tylko ja notorycznie jestem przeciwko całej rodzinie...