Niedzielny obiad z rodziną, u mnie. Bardzo chciałam zeby było fajnie. Wysprzątałam całą chałupę, łącznie z praniem firan i zasłon. Upiekłam ciasto, dwa rodzaje miecha, żeby trafić w gusta dorosłych i dzieci. Miałam dobre nastawienie. A bylo jak zwykle, nieprzyjemnie. Bez kłótni czy pretensji, po prostu nieprzyjemnie, przykro.
A potem, dlaczego my się tak rzadko widujemy, dlaczego ja do nich nie jeżdżę, dlaczego do siebie zapraszam od czasu do czasu (od wielkiego dzwonu), bo zawsze kończy się tak samo.
Zmarnowałam 3 dni, na prawdę mogłam je lepiej spożytkować :(